Jakie plany miał Gibson co do Ohlerta, o tem nie podobna się było dowiedzieć. Nawet siostra jego, Feliza Perillo, do której wiodła ich droga, nie byłaby zdolna tego wyjaśnić. Znalazłem przy nim w banknotach wszystkie te sumy, które podjął był na Ohlerta nazwisko, z potrąceniem oczywiście tego, co wydał na podróż.
Ohlert żył wprawdzie, lecz zaraz nie mógł przyjść do siebie po ogłuszeniu. Należało się zatem spodziewać, że będzie musiał dłużej tutaj zabawić, co mnie nawet na rękę było, gdyż mogłem wypocząć po trudach i niewywczasach, oraz poznać gruntownie życie w bonancy, dopókiby stan Ohlerta nie pozwolił na to, żeby go oddać pod opiekę zdolnego lekarza w Chihuahua.
Old Deatha pochowano. Wystawiliśmy mu pomnik z krzyżem ze srebrzystego kruszcu. Brat jego wystąpił ze służby u Uhlmanna, aby niejako odżyć na nowo po trudach i przykrościach, na które ciągle był narażony jako gambusino.
Uhlmann i jego żona byli bardzo uszczęśliwieni przybyciem obudwu krewnych, a uprzejmością i gościnnością swoją starali się uprzyjemnić im pobyt u siebie. Harton, żegnając się z nimi i ze mną, prosił mnie, żebym mu towarzyszył w poszukiwaniu bonancy. Nie mogłem mu dać stanowczej odpowiedzi i pocieszałem go nadzieją, że przybędę do Chihuahua. Winnetou postanowił zostać ze mną i odesłał do domu swoich dziesięciu Apaczów, których Uhlmann obdarował sowicie. Murzyn Sam odjechał z Hartonem i z pewnością szczęśliwie wykonał polecenie Cortesia, ale czy wrócił do niego, tego już nie wiem.
W dwa miesiące potem siedziałem u poczciwego religioso[1] Benito z kongregacyi El buono Pastor w Chihuahua. Jemu to, jako najsłynniejszemu lekarzowi północnych prowincyi, powierzyłem mojego pacyenta. Udało mu się też przyprowadzić go całkiem do zdrowia. Powiadam całkiem, gdyż wraz z wyleczeniem fizycznem nastąpił także duchowy stan normalny. Wyglądało to
- ↑ Braciszek zakonny.