Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/087

Ta strona została uwierzytelniona.
—   319   —

stosunki i to, co czułem, dla chłopca, było czemś więcej od pustej ciekawości.
— Spojrzyjcieno tam! — wezwał mnie, podnosząc rękę. — Widzicie dym, wychodzący jakby z pod ziemi?
— Ach! Jesteśmy więc nareszcie nad szukanym przezemnie bluffem, w którym leży New Venango! Czy znacie Emery Forstera, księcia naftowego?
— Trochę. Jest ojcem żony mojego brata, żyjącej z mężem w Omacha. Wracam teraz stamtąd z odwiedzin i wstąpiłem tutaj. Czy macie coś do czynienia z Forsterem, sir?
— Nie. Udaję się do store’a na zakupy, a zapytałem tylko dlatego o Forstera, że jako znaczny książę naftowy przedstawia ciekawą osobistość dla każdego przybywającego w te strony.
— Czy widzieliście go już kiedy?
— Nie!
— O i owszem! Widzicie go nawet teraz, gdyż jedzie u waszego boku! Przedstawiliśmy się sobie niedostatecznie, ale to można sobie darować; prerya nie zna ceremonii.
— Ja nie podzielam tego zdania — odrzekłem, nie zwracając na Jankesa ani jednego spojrzenia. — Sądzę nawet, że prerya wytworzyła bardzo surową dystynkcyę, tylko miarą jej nie jest kabza, lecz znaczenie człowieka. Dajcie jednemu z waszych aroganckich książąt naftowych pistolet, z którego tak znakomicie strzelacie i poślijcie go na Zachód, a zginie pomimo swoich milionów. A zapytajcie natomiast któregokolwiek z westmanów, panujących z rusznicą w ręku nad preryą o monney, to zaśmieje wam się w oczy. Tam, gdzie człowiek tyle właśnie znaczy, ile niebezpieczeństwo, któremu da radę, spełni moja patentowana czapka lepsze usługi niż ćwierć lub pół tuzina źródeł oleju skalnego. Prerya nadaje swoje prawa i przepisy grzeczności nie przez nauczyciela tańców, lecz nożem!
Oko jego zabłysło szybkiem, jasnem, spojrzeniem,