Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/088

Ta strona została uwierzytelniona.
—   320   —

które przemknęło od Forstera do mnie. Zauważyłem, że przemówiłem po jego myśli. Mimo to on nie zaniechał sprostowania:
— Nie odmawiam wam zupełnie słuszności, sir, ale chyba się znajdzie tu lub ówdzie traper, czy skwater, który nie zaśmiałby się, gdyby go spytano o „kruszec.“ Czy słyszeliście kiedy o Old Firehandzie?
— Czemużby nie? Jest jednym z najbardziej poważnych westmanów. Nie spotkałem go jednak dotąd, co prawda.
— No, widzicie, on i Winnetou, którego przecież znacie, a więc biały i czerwony, należą właśnie do takich, jakich mam na myśli. Ci ludzie mają każde „open“ i każde „shut“ w górach i mogliby was zaprowadzić do pokładów złota i srebra, o których istnieniu i obfitości nikomu się nie śni. Wątpię, czyby który z nich zamienił się z nafciarzem!
— Pshaw! Harry — wtrącił Forster — sądzę, że nie zechcesz robić aluzyi!
Chłopak nie odpowiedział, ja zaś rzekłem chłodno:
— Nafciarz w każdym razie swoich skarbów nie odkrył i nie odważyłby się narazić życia przy ich eksploatacyi. Przyznacie zresztą, mój młody master, że wasza odpowiedź jest tylko potwierdzeniem tego, co ja mówię. Prawdziwy myśliwiec może znaleźć żyłę, ale za jej zawartość nie sprzeda wolności, którą ceni nadewszystko. Lecz oto bluff, a zarazem cel naszej podróży.
Zatrzymaliśmy się nad krawędzią parowu i spojrzeliśmy na małą osadę, której liczbę domów wyobrażałem sobie znaczniejszą. Dolina, leżąca przed nami, tworzyła jakby wązkie koryto, otoczone zewsząd pnącemi się stromo skałami i przecięte w środku pokaźną rzeczką, która przebijała się pomiędzy zbliżonemi do siebie skałami. Cały teren poprostu zakryty był urządzeniami, potrzebnemi do wydobywania oleju skalnego. W górze, tuż nad rzeką, znajdował się świder w pełnym ruchu. W pośrodku przed właściwemi zabudowaniami fabrycznemi stał dom, mimo swej prowizoryczności dość okazały, a gdzie