oczy. Gdy jednak nie gotowałem się do odebrania własności na sposób strzelecki, przemknęła mu po twarzy głęboka wzgarda.
— Czy wiecie, co to jest kujot, sir? — zapytał.
— Tak — odrzekłem spokojnie.
— Cóż o nim sądzicie?
— To tchórzliwe i niegodne uwagi zwierzę, które ucieka przed samem szczekaniem psa.
— Macie słuszność. Tą odpowiedź mogliście łatwo dać, ponieważ... sami jesteście kujotem!
Po tych słowach odwrócił się z nieopisanym gestem lekceważenia i podążył za „panem i władcą“ z New Venango.
Ja milczałem, wiedząc, co czynię. Swallow jeszcze był dla mnie nie przepadł, a zostawiając go na krótki czas u Forstera, mogłem znowu zobaczyć Harrego, którym się bardzo zająłem. Ostatnich słów jego, ponieważ z jego ust wyszły, nie uważałem za obelgę.
Ze sklepu wyszło było kilku ludzi i przysłuchiwało się naszym niebudującym układom. Jeden z nich przywiązał teraz konia Forstera do słupa i przystąpił do mnie. W tym hultaju o ryżej głowie i zapitej twarzy poznać było zdaleka Irlandczyka.
— Nie żałujcie tego targu, master! — rzekł. — Źle na tem nie wyjdziecie. Czy zabawicie dłużej w New Venango?
— Nie czuję do tego najmniejszej ochoty! Czy wy jesteście właścicielem tego sławnego etablissement?
— Ja właśnie, a ono rzeczywiście jest sławne. Pod tym względem macie słuszność. Sławne, dopóki znajdują się tacy, którym brandy gładko płynie po języku. Wy może nawet ku swemu szczęściu przybyliście tutaj!
— Jakto?
— Zaraz wam to wyjaśnię. Moglibyście zostać u mnie i to nietylko na dziś, jutro i pojutrze, lecz na zawsze, Potrzeba mi właśnie boardkeepera, któryby nie skakał zaraz, jak dostanie tęgiego kopniaka. W naszym interesie jest ambicya często rzeczą zbyteczną i szkodliwą. Wi-
Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/094
Ta strona została uwierzytelniona.
— 324 —