— Wy jesteście Old Shatterhand? — zapytał inżynier głosem ucieszonym. — Old Firehand, Old Shatterhand i Winnetou, jakież to czczęśliwe spotkanie! Trzej najsławniejsi mężowie Zachodu, trzej niezwyciężeni! Teraz nam już niczego nie brakuje, a czerwone kanalje przepadły! Panowie, rozkazujcie, a będziemy wam posłuszni!
— Jest trzydziestu czerwonych łajdaków, — rzekł Old Firehand — z którymi nie będziemy robić wielkich zachodów. Wystrzelamy ich co do nogi!
— To ludzie, sir! — wtrąciłem.
— Zezwierzęceni ludzie — odparł. — Słyszałem o was dość i wiem, że nawet w największem niebezpieczeństwie pobłażacie tym drabom. Ja jednak jestem całkiem innego zdania. Gdybyście przeżyli to, co ja, nie opowiadałby nikt o Old Shatterhandzie, jako o pobłażliwym. A ponieważ tą hałastrą dowodzi Paranoh, ten odszczepieniec i stokrotny morderca, musi mój tomahawk pożreć ich wszystkich, ale to wszystkich! Mam z nim wyrównać rachunek i to rachunek, pisany krwią.
— Howgh! — potwierdził łagodny zwykle Winnetou. Miał zapewne słuszne powody do przeciwstawienia surowszego zapatrywania mojemu zdaniu wbrew swemu zwyczajowi.
— Bardzo słusznie mówicie — zauważył także inżynier. — Oszczędzanie byłoby tutaj grzechem. Jaki więc jest wasz plan?
— Personal kolejowy zostanie przy wagonach. Wy jesteście urzędnikami, których nie wolno nam wikłać w walkę. Ale tamci wszyscy gentlemani mogą z całą swobodą i przyjemnością wziąć udział w walce i dać tym drabom nauczkę, że nie należy ograbiać pociągu. Zakradniemy się do nich prędko w ciemności i wpadniemy na nich. Ponieważ nie przeczuwają tego, podziała na nich strach więcej niż broń. Skoro tylko ich napędzimy, damy znak ogniem, poczem pociąg będzie mógł ruszyć za nami, ale powoli, ponieważ nie wiemy, czy nam uda
Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.
— 342 —