Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.
—   346   —

i starałem się dotrzeć do niego. Lecz on uchodząc przedemną, dostał się w pobliże Apacza i próbował także go ominąć, ale Winnetou to zauważył, poskoczył ku niemu i zawołał:
— Paranoh! Czy pies Atabasków chce uciec przed wodzem Apaczów, Winnetou? Usta ziemi muszą się napić krwi jego, a szpon sępi rozszarpać ciało zdrajcy, ale skalp jego ozdobi pas Apacza!
Rzucił tomahawk daleko od siebie, wydobył nóż z za pasa, ozdobionego czuprynami i pochwycił białego wodza za gardło. Lecz przeszkodzono mu w śmiertelnem pchnięciu.
Kiedy wbrew swojemu zwyczajowi rzucił się na Ponkę z głośnym okrzykiem, zwrócił Old Firehand w tę stronę wzrok swój i objął nim oblicze wroga. Ale pomimo przelotności spojrzenia zobaczył twarz, której nienawidził aż do najgłębszych fibr, której prez długie, długie lata z największym wysiłkiem napróżno szukał, która na tem miejscu niespodzianie nawinęła mu się przed oczyma.
— Tim Finnetey! — krzyknął, rozepchnął Indyan jakby źdźbła trawy i skoczył pomiędzy nich ku Winnetou, chwytając jego podniesioną do ciosu rękę. — Stój, bracie, ten człowiek do mnie należy!
Paranoh stanął zesztywniały ze strachu, usłyszawszy swoje właściwe imię i nazwisko. Zaledwie jednak rzucił okiem na twarz Old Firehanda, wyrwał się z rąk Winnetou, który teraz podzielił swoją uwagę, i jak cięciwą pchnięty pomknął w pole. W tejże chwili ja uwolniłem się także od Indyanina, z którym właśnie walczyłem i puściłem się w pogoń za uciekającym. Nie miałem z nim wprawdzie żadnych osobistych rachunków, ale gdyby nawet jako właściwy sprawca zamierzonego napadu na pociąg nie zasługiwał na kulę, to jednak wiedziałem, że był śmiertelnym wrogiem Winnetou, a ostatnie chwile pouczyły mnie także o tem, że Old Firebandowi zależało na pojmaniu jego osoby.
Obaj wspomniani pobiegli też natychmiast za Parano-