hem, nie było jednak nadziei, że zmiejszą tę przestrzeń, o którą ja ich wyprzedziłem. Na domiar złego zauważyłem, że mam do czynienia z doskonałym biegunem. Jakkolwiek Old Firehand, o ile o nim słyszałem, był niezawodnie mistrzem we wszelkich umiejętnościach, potrzebnych do życia na Zachodzie, to jednak zeszedł już był z tych lat, które sprzyjają gonitwie na śmierć i życie, a Winnetou przyznał się już niejednokrotnie, że mnie nie zdoła doścignąć.
Ku swemu zadowoleniu spostrzegłem, że Paranoh popełnił błąd, bo nie zmierzywszy sił swoich dokładnie, pędził na złamanie karku prosto przed siebie i w przerażeniu zaniechał zwyczajnej taktyki Indyan uciekania zygzakiem. Ja natomiast starałem się oszczędzać oddechu i z zupełnem obliczeniem sił moich, oraz wytrwałości, przenosiłem cały wysiłek w biegu na przemiany z jednej nogi na drugą. Ta ostrożność przynosiła mi zawsze korzyść.
Tamci dwaj zostawali w tyle coraz to bardziej, wkrótce nawet nie dolatywał mnie szmer ich oddechu który z początku tuż za sobą słyszałem, a po chwili zabrzmiał już ze znacznego oddalenia głos Winnetou:
— Niechaj się Old Firehand wstrzyma! Mój młody biały brat pochwyci tego płaza Atabasków i zabije go, bo ma nogi wichru i nikt mu nie ujdzie.
Jakkolwiek pochlebiał mi ten okrzyk, nie mogłem się odwrócić, aby zobaczyć, czy zawzięty myśliwiec usłuchał Winnetou. Księżyc świecił wprawdzie jasno, ale wobec zwodniczości jego światła musiałem zbiega nie spuszczać ani na chwilę z oka.
Aż dotychczas nie zbliżyłem się doń ani o krok, spostrzegłszy jednak, że szybkość jego zaczęła się zmniejszać, puściłem się chyżej i wkrótce pędziłem tak blizko niego, że usłyszałem jego sapanie. Nie miałem przy sobie innej broni prócz wystrzelonych rewolwerów i noża,którego teraz dobyłem. Topór byłby mi w biegu przeszkadzał i dlatego odrzuciłem go zaraz po paru pierwszych krokach.
Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/117
Ta strona została uwierzytelniona.
— 347 —