Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.
—   363   —

— Czy nie wyjawił mu wszystkich tajemnic preryi? Czy nie pokazał mu i nie nauczył go, jak się czyta tropy, rzuca lassem, ucina skalpy i robi to wszystko, co musi znać wielki wojownik?
— Winnetou to uczynił, ale czy powiedział co swemu bratu o Old Firehandzie, posiadającym jego serce i o kobiecie, której pamięć nie umarła w jego myśli?
— Winnetou ją pokochał, a miłość nie mieszka w ustach. Ale czemu brat mój zamilczał o chłopcu, którego Swallow przeniósł przez ogień?
— Gdyż to brzmiałoby jak samochwalstwo. Czy znasz tego chłopaka?
— Nosiłem go na rękach, pokazywałem mu kwiaty na polu i drzewa w lesie, ryby w wodzie i gwiazdy na niebie; uczyłem go wypuszczać strzałę z cięciwy i dosiadać dzikiego konia. Obdarzyłem go językami czerwonych mężów, a wkońcu dałem mu strzelbę ognistą, z której kula zabiła Ribannę, córkę Assineboinów.
Spojrzałem nań zdumiony. Budziło się we mnie przeczucie, któremu zaledwie ośmieliłem się nadać szatę słów, a jednak byłbym to może teraz uczynił, gdyby w tej chwili nie był powrócił Old Firehand i nie skierował naszej uwagi na jedzenie. I wtedy jednak myślałem ustawicznie nad słowami Winnetou, gdyż ze związku ich z tem, co słyszałem od Harrego, wynikało niemal, że Old Firehand był jego ojcem. Zachowanie się jego wczoraj podczas mojego opowiadania zgadzało się z tym domysłem. Mówił jednak o tym ojcu jak o kimś trzecim i nie zdradził się niczem, co potwierdziłoby to przypuszczenie.
Po kilkugodzinnej przerwie, ruszyliśmy znowu dalej. Konie, jak gdyby wiedząc, że czeka je miejsce kilkudniowego wypoczynku, kłusowały raźno, dzięki czemu przejechaliśmy dużą część drogi, kiedy o zmierzchu łańcuch wzgórz, za którym leży dolina Mankicili, tak do nas się zbliżył, że grunt zaczął się wznosić i wjechaliśmy w parów, prowadzący, jak się zdawało, prostopadle ku rzece.
— Stać! — zabrzmiało nagle ze stojących po bo-