mać od siebie zdala drugiego, który mu rękę rozkroił. Pośpieszyłem mu na pomoc i powaliłem napastnika własnym jego toporem, który mu wypadł z ręki. Następnie pobiegłem do Dicka Stone’a, bo on pomiędzy dwoma zabitymi już czerwonoskórcami męczył się pod olbrzymim mężczyzną, który usiłował zadać mu śmiertelne pchnięcie. Nie udało mu się jednak, a topór współplemieńca położył kres jego wysiłkom.
Stone powstał i wyprostował członki.
— By good, sir, to była pomoc w samą porę! Trzech przeciwko jednemu, kiedy strzelać nie wolno, to przecież trochę za wiele; dziękuję!
Old Firehand podał mi także rękę i chciał coś powiedzieć, kiedy wzrok jego padł na Paranoha.
— Tim Finn... Czy to być może? Sam wódz? Kto z nim walczył?
— Old Shatterhand go powalił — odrzekł za mnie Winnetou. — Wielki Duch użyczył mu siły bawołu, ryjącego rogiem ziemię.
— Człowiecze — zawołał Old Firehand — nie spotkałem jeszcze nikogo takiego, jak wy, chociaż sporo świata obszedłem. Ale jak się to stało, że Paranoh ukrył się tu ze swoimi, skoro Winnetou był tam w pobliżu?
— Biały wódz nie był ukryty obok Winnetou — odrzekł Apacz. — On zobaczył ślady wrogów i szedł za nimi. Jego ludzie podążą za nim, wobec czego moi biali bracia muszą udać się za Winnetou czemprędzej do swoich wigwamów.
— On ma słuszność — potwierdził Dick Stone — Trzeba się starać dostać do naszych.
— Dobrze — odrzekł Old Firehand, któremu krew ciekła z ręki strumieniem. — W każdym razie należy, ile możności, usunąć ślady walki. Pójdźno trochę naprzód Dicku i uważaj, ażeby nas nie zaskoczono niespodzianie!
— Dobrze, sir, lecz wyjmijcie mi przedtem nóż z ciała. Trudno mi z tem chodzić.
Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/164
Ta strona została uwierzytelniona.
— 390 —