Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.
—   396   —

jaciół. Ale oko jej świeci dla jego brata, a usta jej wymawiają imię dobrej bladej twarzy. Apacz odejdzie z krainy szczęścia, a stopy jego błądzić będą samotnie nad nurtami Rio Pecos. Ręka jego nie dotknie nigdy głowy kobiecej, a głos syna nie obije się o jego uszy. Wróci on jednak w porze, kiedy łoś przez parowy przechodzi, by zobaczyć, czy szczęśliwa jest córka Tah-sza-tungi, Ribanna.
„Winnetou odwrócił się po tych słowach, zniknął w ciemnościach nocy, a nazajutrz już się nie pokazał.
„Kiedy wrócił na wiosnę, odnalazł Ribannę, a błyszczące jej oczy powiedziały mu wyraźniej niż słowa o szczęściu, jakie jej przypadło w udziale. Apacz wziął jej z rąk mnie, dziecko kilkodniowe, pocałował mnie w małe usta, a położywszy rękę na mej główce, wypowiedział te słowa:
— Winnetou będzie nad tobą jako drzewo, na którego gałęziach ptaki zasypiają, a zwierzęta polne szukają ochrony przed zalewem, płynącym z chmur. Życie jego jest twojem życiem, a jego krew twoją krwią. Nigdy nie zabraknie mu tchu, ani siły ramienia na obronę syna róży z Quicourt. Niechaj rosa poranna pada na twoją drogę, a światło słońca na twoje ścieżki, aby miał z ciebie pociechę biały brat Apacza.
„Mijały lata, ja podrosłem, ale równocześnie zwiększała się u ojca chęć zobaczenia pierwszego syna. Ja brałem zawsze udział w zabawach chłopców i umysł mój pełen był ducha wojny i broni. Tymczasem ojciec nie mógł już dłużej zapanować nad tęsknotą. Poszedł na Wschód i wziął mnie z sobą. U boku brata i w cywilizowanem życiu otworzył się przedemną świat nowy i zdawało mi się, że się z nim nie zdołam rozłączyć. Ojciec powrócił sam, a mnie zostawił u opiekunów brata. Wnet jednak obudził się we mnie żal za ojczyzną z taką potęgą, że nie mogłem go stłumić, odjechałem więc z ojcem po drugich jego odwiedzinach.
„Powróciwszy do domu, zastaliśmy obóz pusty i zupełnie spalony. Po dłuższych poszukiwaniach zna-