Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.
—   421   —

Gdy przyszedłem do siebie, było zupełnie ciemno i cicho dokoła mnie. Namyślałem się napróżno, jakim sposobem dostałem się w tę ciemność. Palący ból głowy przypomniał mi nareszcie, że mię uderzono, a szczegóły minionej walki zaczęły się szeregować w dokładny obraz. Nie tylko ból głowy mi dolegał, nie mniej cierpiałem z powodu ran i ucisku więzów, które z wyrafinowaną siłą nałożono mi na ręce i nogi, że wpiły mi się głęboko w ciało, czyniąc mnie niezdolnym do żadnego ruchu.
Wtem usłyszałem obok siebie szmer, jak gdyby się ktoś obok mnie otrząsał.
— Czy tu jest ktoś jeszcze?
— Hm, pewnie! Ten człowiek tak się pyta, jak gdyby Sam Hawkens był nikim, jeśli się nie mylę.
— To wy, Samie? Powiedzcież na wszystko w świecie, gdzie my jesteśmy!
— Tak, dość znośnie pod dachem. Wsadzili nas do jaskini na skóry, które zakopaliśmy tak ładnie. Nie znajdą ani jednej, powiadam, że ani jednej!
— A co z tamtymi?
— Ujdzie, sir. Old Firehanda zdmuchnęli, Dicka Stone’a zdmuchnęli, Willa Parkera zdmuchnęli — to był przecież greenhorn, hi! hi! hi! grenhorn, powiadam, ale nie chciał w to wierzyć, jeśli się nie mylę — Bill Bulcher zdmuchnięty, Harry Korner zdmuchnięty, wszyscy, wszyscy zdmuchnięci, tylko wy się jeszcze palicie, Apacz i mały sir troszkę żyje, jeśli się nie mylę, a stary Sam... może jego także całkiem nie zgasili, hi! hi hi!
— Czy wiecie napewno, że Harry żyje? — zapytałem skwapliwie.
— Czy sądzicie, że taki stary skalper nie pamięta tego, co widział? Wsadzili go tu obok nas do drugiej dziury, a z nim razem waszego czerwonego przyjaciela. Chciałem się także tam dostać, lecz nie udzielono mi audyencyi, o ile mi się zdaje.
— A co z Winnetou?
— Dziura przy dziurze, sir! Jeśli się stamtąd wy-