— Róbcie, co chcecie! Testament Sama Hawkensa gotowy. Zapisałem wam to, co nazywacie peruką, jeśli się nie mylę. Może wam się to przyda, hi! hi! hi!
Paranoh kopnął go i wyszedł otoczony swoimi towarzyszami.
Przez pewien czas nie wyrzekliśmy ani słowa i nie poruszaliśmy się wcale. Dopiero, gdy poczuliśmy się bezpiecznymi, zaczęliśmy się przewracać, dopóki nie zbliżyliśmy się całkiem do siebie. Jakkolwiek ręce moje mocno z sobą były związane, mimoto udało mi się wyciągnąć nóż z rękawa Sama i przeciąć nim więzy na rękach. To oswobodziło mu ręce, a w kilka chwil potem staliśmy prosto, nieskrępowani, przed sobą i nacieraliśmy pocierpłe od więzów członki.
— To słuszne, Samie Hawkens; nie jesteś widocznie tak zupełnie do niczego! — chwalił sam siebie chytry westman. — Siedziałeś już w niejednej matni, ale tak źle jeszcze nigdy nie było, jak dzisiaj. Ciekawym, jak uszy powyciągasz z tej czapki, jeśli sie nie mylę.
— Zobaczymy przedewszystkiem, co tam na dworze słychać, Samie!
— Ja też tak sądzę, sir, że to najpotrzebniejsze.
— A potem przedewszystkiem poszukamy broni. Wy macie nóż, ale ja jestem goły.
— Coś się już znajdzie!
Przystąpiliśmy do drzwi i rozsunęliśmy skóry, służące za portyerę.
Kilku Indyan wywlekało obu jeńców z sąsiedniej jaskini, a z obozu nadszedł Paranoh. Zrobiło się już dość jasno, dzięki temu mogliśmy objąć okiem całą dolinę. Niedaleko od bramy wodnej wdał się Swallow w awanturę z gniadym, zdobytym przez biednego Parkera, a widok tego zwierzęcia, tak serdecznie przezemnie ukochanego, kazał mi się wyrzec ucieczki pieszo, chociaż w mem położeniu była najwłaściwszą. Nieopodal pasł się grubokościsty, a wytrwały, złapak Winnetou, po którym trudno było poznać, ile był wart. Gdybyśmy zdołali byli
Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/202
Ta strona została uwierzytelniona.
— 424 —