Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.
—   435   —

zebrane przez towarzystwo myśliwskie skórki nie mogły tutaj pozostać, lecz musiano je spieniężyć. W forcie nie było narazie sposobności do tego, a dla wyzdrowieńca było rzeczą, jeżeli nie trudną, to w każdym razie nie wygodną zabrać z sobą takie mnóstwo skór. Jak należało temu zaradzić? Dopomógł nam w tem jeden z żołnierzy, zostawionych nam na pewien czas dla ochrony. Ten dowiedział się był, że nad Turkey Riwer przebywał wówczas pedlar[1], który kupował wszystko, co się trafiło i prowadził nietylko handel zamienny, lecz płacił także za towary gotówką. Ten człowiek mógł nas wybawić z kłopotu.
Ale jak mieliśmy go do siebie sprowadzić? Żołnierza nie mogliśmy wysłać, gdyż żadnemu z nich nie wolno było opuścić stanowiska. Wobec tego musiał jeden z nas zawiadomić pedlara. Ja gotów byłem udać się nad Turkey Riwer, ale zwrócono moją uwagę na to, że grasują tam teraz bardzo niebezpieczni dla białych Siouksi Okananda. Pedlar mógł śmiało iść między nich, gdyż czerwonoskórzy rzadko czynią coś złego handlarzom, ponieważ dostają u nich na zamianę wszystkiego, czego im potrzeba. Ale zato tem więcej musiał się ich wystrzegać każdy inny biały. Chociaż się nie obawiałem, to jednak ucieszyłem się, gdy Winnetou oświadczył, że chce towarzyszyć mi w drodze. Mogliśmy obaj odejść, gdyż dla Old Firehanda wystarczali Harry i Sam Hawkens. Wyruszyliśmy też w drogę, a ponieważ Winnetou znał dokładnie te strony, przeto już na trzeci dzień dotarliśmy nad Turkey Riwer, albo Turkey Creek. Istnieje kilka rzeczek tej nazwy. Ta, którą ja man na myśli, znana jest z licznych starć, które z biegiem czasu mieli tam biali z Siouksami.

Trudno było również znaleźć pedlara. Jeżeli bawił u Indyan, to należało zachować jak największą ostrożność. Nad rzeką mieszkali jednak także biali, którzy przed kilku laty odważyli się tam osiedlić, trzeba więc

  1. Handlarz.