rego tu znaleźć możecie, jest takim, jakiego wam potrzeba. Inni pedlarzy zamieniają tylko, ten zaś ma przy sobie zawsze pieniądze lub złoto. Jednem słowem to kapitalista, a nie biedak, noszący cały swój kram na grzbiecie.
— A czy rzetelny?
— Hm, rzetelny! Co nazywacie rzetelnością? Pedlar sprzedaje i kupuje dla zarobku, nie będzie więc taki głupi, żeby zysk jaki wypuścił. Kto mu się pozwoli oszukać, ten sam sobie winien. Ten się nazywa Bourton. Zna swój zawód gruntownie i tak go wykonywa, że jeździ zawsze z trzema lub czterema pomocnikami.
— A gdzie teraz być może?
— Dowiecie się o tem u mnie jeszcze dzisiaj wieczorem. Jeden z jego pomocników, nazwiskiem Rollins, był tutaj wczoraj, by zapytać o zlecenia. Pojechał w górę rzeki do dalszych osadników i wróci, by tu pozostać do jutra rana. Zresztą Bourtonowi nie powiodło się w ostatnich czasach kilka razy.
— Dlaczego?
— W przeciągu krótkiego czasu zdarzyło się kilkakrotnie, że kiedy przybył dla interesu do osady, zastał ją ograbioną i spaloną przez Indyan. To dla niego nie tylko strata czasu, ale wprost szkoda materyalna, nie biorąc już w rachubę tego, że nawet dla pedlara niezbyt bezpiecznie jest zachodzić w ten sposób drogę czerwonym.
— Czy napadów dokonano w pobliżu?
— Tak, jeśli uwzględnimy, że do słów blizko i daleko przykłada się tu inną miarę niż gdzieindziej. Mój najbliższy sąsiad mieszka stąd o dziewięć mil.
— To źle, gdyż z takiej odległości nie możecie sobie w razie niebezpieczeństwa przychodzić z pomocą.
— Oczywiście, ale ja mimoto się nie obawiam. Nie radziłbym czerwonym nawiedzać starego Cornera — nazywam się Corner — bo poświeciłbym im porządnie!
— Chociaż was tylko cztery osoby?
— Cztery? Moją żonę możecie uważać śmiało za
Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/217
Ta strona została uwierzytelniona.
— 439 —