łem swoje uprzedzenie i wezwałem go, żeby przysiadł się do nas, gdyż mieliśmy z nim pomówić o interesach.
On dostał także jeść, ale nie miał widocznie apetytu, bo wstał zaraz, aby zaglądnąć do konia. To nie wymagało wiele czasu, a mimoto upłynął z kwadrans, a on nie wracał. Nie nazwałbym tego nieufnością, a jednak coś podobnego skłoniło mnie do tego, by wyjść za nim. Koń jego stał uwiązany przy domu, jego jednak nie było. Wieczór zapadł już dawno, ale księżyc świecił tak jasno, że byłbym pomocnika musiał znaleźć, gdyby się gdzieś blizko znajdował. Dopiero po dłuższym czasie ujrzałem go wychodzącego z za rogu ogrodzenia. Zobaczywszy mnie, zatrzymał się na chwilę, ale potem szybko do mnie przystąpił.
— Czy jesteście przyjacielem przechadzek przy świetle księżyca, mr. Rollins? — spytałem.
— Nie, taki poetyczny nie jestem — odrzekł.
— Ja jednak uważam, że jest przeciwnie.
— Czemu?
— Przechadzacie się przecież.
— Ale nie dla księżyca. Jest mi niedobrze. Zepsułem sobie dzisiaj rano żołądek, nadto znużyło mnie to długie siedzenie na siodle. Musiałem użyć trochę ruchu.
Odwiązał konia i wprowadził do ogrodzenia, gdzie stały już także nasze, a potem wszedł do domu. Co mnie on obchodził? Był swoim panem i mógł sobie robić, co mu się podobało. Westman musi wprawdzie być ostrożnym i nieufnym i jest skłonny do tego, ale przyczyna tego usposobienia, podana przez Rollinsa, była dostateczna i zadowalająca. Jadł przedtem tak mało, można więc było uwierzyć, że z powodu choroby żołądka. Potem zaś, gdy znaleźliśmy się wszyscy razem w środku, był tak naturalnie skromny, taki swobodny i niewinny, że nieufność, gdyby się była wkradła, byłaby z pewnością zniknęła.
Rozmawialiśmy oczywiście o interesach, o teraźniejszych cenach futer i o wszystkiem, co odnosiło się do naszego handlu. Rollins okazał wiele wiadomości fachowych i tak otwarcie je nam wyłożył, że nawet Win-
Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/219
Ta strona została uwierzytelniona.
— 441 —