Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/220

Ta strona została uwierzytelniona.
—   442   —

netou nabrał do niego przekonania i więcej mówił niż zwykle. My opowiedzieliśmy o wypadkach, które przeżyliśmy w ostatnich czasach, a obecni w izbie uważnie się przysłuchiwali. Oczywiście wypytywaliśmy się o pedlara, bez którego osobistej zgody nie mogliśmy zawrzeć umowy. Na to odpowiedział Rollins:
— Nie mogę wam niestety powiedzieć, gdzie się pryncypał dzisiaj znajduje, ani gdzie będzie jutro, lub pojutrze. Ja zbieram tylko zlecenia i zanoszę mu je w pewne dni, w których wiem, gdzie go spotkać. Jak długo trzeba jechać, aby się dostać do Old Firehanda?
— Trzy dni.
— Hm! Od dziś za sześć dni będzie mr. Bourton nad Riffley-forkiem. Miałbym więc czas pójść z wami, aby towar oglądnąć i oznaczyć jego wartość w przybliżeniu. Następnie zdam mu sprawę i sprowadzę go do was, oczywiście wtedy tylko, jeśli zgodzimy się co do ceny mniej więcej, a on będzie tego samego zdania. Co wy na to, sir?
— W każdym razie musicie towar zobaczyć, zanim go nabędziecie. Wolałbym jednak, żeby sam mr. Bourton był teraz tutaj.
— Tak niestety nie jest, a gdyby nawet był tutaj, to jeszcze pytanie, czy pojechałby zaraz do was. Nasz handel zakrojony jest na wielką skalę, a pryncypał nie ma czasu jeździć o trzy dni drogi, nie wiedząc z góry, czy będzie mógł załatwić interes. Jestem pewien, że sam nie udałby się z wami, lecz kazałby najpierw jednemu z nas towar obejrzeć i to właśnie dobrze się składa, że mogę teraz odbyć z wami tę drogę. Powiedzcie zatem, tak, lub nie, żebym wiedział, na czem stanęło!
Nie było najmniejszego powodu do odrzucenia jego propozycyi, byłem raczej przekonany, że uczyniłem po myśli Old Firehanda, kiedy odrzekłem:
— Jeśli macie czas, to jedźcie z nami, ale zaraz jutro rano!
— Oczywiście! Nam kupcom szkoda każdej godziny,