Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/229

Ta strona została uwierzytelniona.
—   451   —

pozwolenia wdziera się do mojego wigwamu, tego wedle prawa Zachodu czeka śmierć. Mój brat Winnetou powiedział ci, jak powinieneś był postąpić, a ja zgadzam się z nim zupełnie. Nikt nas nie potępi, jeśli teraz odbierzemy ci życie. Ale ty znasz nas i wiesz, że nie przelewamy krwi, gdy nie zajdzie konieczna potrzeba tego. Spróbujemy zawrzeć z tobą umowę, mocą której zdołasz siebie ocalić. Zwróć się do wodza Apaczów, a on ci powie, czego się masz spodziewać.
Okananda przybył tu, ażeby sądzić, a tymczasem my staliśmy przed nim jako sędziowie. Był wysoce zaniepokojony, co widać było po nim, jakkolwiek usiłował to ukryć. Byłby chętnie jeszcze coś przytoczył na swe usprawiedliwienie, ale nie mógł niczego wydobyć. To też wolał milczeć i patrzył na Apacza z wyrazem na poły oczekiwania, a na poły przytłumionego gniewu w twarzy. Następnie rzucił okiem na Rollinsa. Czy się to stało przypadkiem, czy naumyślnie, tego nie wiedziałem w owej chwili, wydało mi się jednak, że w tem spojrzeniu mieściło się wezwanie o pomoc. Rollins ujął się też za nim istotnie i rzekł do Winnetou:
— Wódz Apaczów nie będzie krwi chciwy. Nawet tu na Zachodzie zwykle podlegają karze tylko te czyny, które rzeczywiście spełniono, tu zaś jeszcze nic karygodnego się nie stało.
Winnetou spojrzał nań podejrzliwie i badawczo, a potem odpowiedział:
— Ja i Old Shatterhand wiemy bez cudzej rady, co mamy myśleć i postanowić. Słowa twoje są zatem zbyteczne. Zapamiętaj sobie, że mężczyzna nie powinien być paplą, lecz mówić tylko wtedy, kiedy tego potrzeba.
Skąd to napomnienie? Winnetou sam tego nie wiedział. Jak się jednak później okazało, utrafił i tym razem jego wypróbowany instynkt w samo sedno. Zwróciwszy się do Okanandy, mówił dalej:
— Słyszałeś słowa Old Shatterhanda. Jego zdanie jest także mojem. Nie przelejemy krwi twojej, lecz tylko