cem, jakiego Winnetou jeszcze nigdy nie widział i nie zobaczy. Howgh!
Udzieliwszy w ten sposób Samowi nagany, odwrócił się i odszedł. Takie wyrażenie w ustach spokojnego zresztą, a nawet delikatnego, Apacza wprawiło oczywiście wszystkich w zdumienie. Powód zrozumiano jednak łatwo, kiedy ja usiadłem i opowiedziałem, co nam się wydarzyło. Spotkanie Santera i jego ucieczka były wypadkiem tak ważnym, że wobec niego wszystko ustało. Mały Sam od zmysłów odchodził, nadawał sobie najobelżywsze przezwiska, grzebał sobie w krzaczastym zaroście, ale pociechy nie znalazł. Zerwał sobie z głowy perukę, miął ją w najrozmaitsze kształty, lecz i to go nie uspokoiło. Wkońcu rzucił się z gniewem na ziemię i zawołał:
— Winnetou ma słuszność, zupełną słuszność. Jestem największym głupcem, ostatnim geenhornem, jaki być może i zostanę nim po ostatnie dni mego życia!
— Jakże to się mogło stać, że się ten Rollins uwolnił, kochany Samie? — spytałem.
— Właśnie przez moją głupotę. Usłyszałem dwa strzały i pojechałem tam, skąd zabrzmiały. Zobaczyłem człowieka przywiązanego do drzewa, a obok konia, jeśli się nie mylę. Zapytałem go, jak się znalazł w tem położeniu, a on zaczął się skarżyć, że jest pedlarem, że jechał do Old Firehanda, ale Indyanie nań napadli i przymocowali tutaj do drzewa.
— Hm! Jeden rzut oka na ślady mógł dowieść, że obecność Indyan była zmyślona.
— Słusznie mówicie, ale dziś miałem swój słaby dzień, uwolniłem więc tego draba. Chciałem go tu sprowadzić, lecz on wskoczywszy na konia, popędził w przeciwnym kierunku. Zrobiło mi się nieswojo zwłaszcza z powodu Indyan, o których wspomniał, dla tego przyjechawszy czemprędzej tutaj, zaleciłem ostrożność, jeśli się nie mylę, Powyrywałbym sobie wszystkie włosy po jednemu, ale na głowie ich nie mam, a jeślibym nawet popsuł sobie perukę i przeklął siebie, to także nie naprawiłoby
Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/273
Ta strona została uwierzytelniona.
— 493 —