Z młodego i żwawego farmera zrobił się siwy przebiegacz lasów i preryi, myślący tylko o krwi i zemście, źrebię zaś zmieniło się w istotę, podobniejszą do kozła, niż do dobrego konia. Lecz oboje są dzielni jeszcze dziś i wytrzymają razem niejedną przygodę, dopóki nie świśnie strzała lub kula, nie zaszumi tomahawk i nie skróci życia jednemu z nich. Drugie — czy człowiek, czy zwierzę — zginie samo ze zmartwienia i tęsknoty.
Sans-ear przesunął dłonią po oczach, a potem wskoczył na siodło i dodał:
— Tyle o dawnych dziejach, Charley! Jesteście pierwszym, któremu je opowiadam, chociaż was widzę poraz pierwszy, i będziecie prawdopodobnie ostatnim. Słyszeliście zapewne o mnie już często, a mnie także obiło się o uszy nieraz wasze nazwisko, ilekroć przyszło mi na myśl przysiąść się do jakich ludzi przy ognisku. Dlatego chciałem wam pokazać, że nie uważam was za obcego. A teraz zróbcie mi tę przyjemność i zapomnijcie o tem, że się wam pozwoliłem zaskoczyć! Będę się starał wam udowodnić, że stary Hawerfield potrafi zawsze zrobić to, co do niego należy.
Tymczasem i ja rozpętałem swego mustanga i wsiadłam nań. Sans-ear powiedział był przedtem, że pojedziemy ku południowi, tymczasem ruszył prosto na zachód. Nie pytałem go o nic, gdyż on z pewnością kierował się dobrze obmyślanym zamiarem. Nie dotknąłem również tego, że zabrał z sobą włócznie czterech Indyan. On mi przypominał żywo starego Sama Hawkensa, z którym miał wspólne imię.
Przebyliśmy już dość długą przestrzeń, nie przemówiwszy do siebie ani słowa, kiedy nagle mały westman zatrzymał swego konia, zsiadł i wetknął jedną włócznię w szczyt jednej z fal terenu zapewne w tym celu, aby Indyanom zostawić drogowskazy, któreby ich zaprowadziły do zabitych, oraz by im pokazać, że zemsta Sans-eara porwała znowu cztery ofiary. Następnie wyjął z torby ośm grubych szmat, z których cztery dał mnie.
— Charley, zsiądźcie tutaj i owińcie tem kopyta
Strona:PL Karol May - Winnetou 05.djvu/025
Ta strona została uwierzytelniona.
— 17 —