iż się zatrzymał. Noc rozjaśniała się coraz bardziej. Powschodziły gwiazdy i rzucały tyle łagodnego światła na preryę, że na kilka długości konia można było wszystko dokładnie rozróżnić. Z tego powodu wzmagała się z każdym krokiem szybkość mej jazdy, nieprzerwanej żadną przeszkodą na przestrzeni może trzech mil angielskich.
W tej odległości od Indyan zatrzymałem się, zsiadłem z konia, przywiązałem go i spętałem mu przednie nogi, gdyż hałas, spowodowany przez zbliżający się pociąg, mógł go spłoszyć i skłonić do ucieczki.
Następnie nazbierałem, ile tylko mogłem, zeschłej trawy, położyłem na nią trochę chróstu i sporządziłem potem także pochodnię, przywiązawszy wiązkę trawy do kija, wyłamanego z zarośli. Tak przygotowany do wstrzymania pociągu, pościeliłem derkę na torze, usiadłem na niej i przykładałem co chwila ucho do szyn, lub podnosiłem się, aby wypatrywać w stronę, z której miał pociąg nadejść.
Już może po dziesięciu minutach czekania usłyszałem lekki turkot, który wzmagał się z każdą sekundą, potem dostrzegłem w dali mały, jasny, punkt, wychylający się z pomiędzy gwiazd na widnokręgu. Nie mogła to jednak być gwiazda, gdyż punkt powiększał się uderzająco i zbliżał szybko.
To nadchodził pociąg.
Wkrótce rozdzieliło się światło na dwa punkty. Teraz należało wziąć się do dzieła. Zapaliłem prędko kupę chróstu, który buchnął od razu w górę tak wysokim płomieniem, że musiano ogień zobaczyć w pociągu. Turkot wzmagał się ciągle. Wkrótce zobaczyłem klin świetlny, wywołany przez obydwie latarnie. Za minutę mógł pociąg przelecieć obok mnie.
Wobec tego zapaliłem pochodnię i wywijając nią nad głową, z całych sił biegłem naprzeciwko pociągu. Maszynista poznał, że chcę pociąg zatrzymać, bo trzy przeraźliwe świsty zabrzmiały wkrótce tuż jeden po drugim. W ślad za tem przywarły się do kół hamulce, a rozdzierający uszy zgrzyt, turkot, syk i wycia napełniły
Strona:PL Karol May - Winnetou 05.djvu/048
Ta strona została uwierzytelniona.
— 38 —