syku, a tymczasem możemy pójść trochę na prawo. Zresztą zamierzałem udać się tam tylko dla tego, że spodziewałem się zastać tam tych ludzi, ponieważ jednak oznajmiają mi tak ładnie, gdzie ich szukać, byłbym głupcem, gdybym nie pokazał im Sans-eara i jego Tony. Czy pójdziecie ze mną, jeżeli jutro nie znajdziemy śladu Freda Morgana?
— Oczywiście! Ja go także potrzebuję, gdyż od niego dowiem się najpewniej, do kogo należą kamienie.
— Schowajcie zatem te rzeczy i zobaczmy, co robią railroaderzy!
Konduktor poustawiał straże stosownie do mej rady. Personal kolejowy razem z robotnikami wziął się do naprawy toru, a podróżni częścią stali, przypatrując się ich robocie, częścią zaś zajmowali się poległymi i rannymi, lub spoglądali z podziwem na nas dwóch, nie śmiejąc przeszkodzić nam w rozmowie. Dopiero gdyśmy powstali, przystąpiło do nas kilku, aby nam wyrazić swoją wdzięczność za pomoc przeciw Indyanom udzieloną. Ci ludzie widocznie mieli więcej rozumu od konduktora. Nadto pytali nas, w jaki sposób mogliby nam okazać swoje uznanie w formie podarunku. Wtedy ja poprosiłem, żeby nam sprzedali ołowiu, prochu, tytoniu, chleba i zapałek, jeśliby posiadali któryś z tych artykułów. Wszyscy sięgnęli natychmiast do swoich zapasów i niebawem zaopatrzono nas aż nadto w to wszystko, czegośmy potrzebowali. Zapłaty za to wprost przyjąć nie chcieli, wobec tego nie mogłem się im z tem narzucać dłużej.
Tak upłynął krótki czas, potrzebny do naprawy toru. Potem pochowano narzędzia, a konduktor zbliżył się do nas i zapytał:
— Czy wsiądziecie, panowie? Zabiorę was chętnie, dokąd wam się spodoba.
— Dziękuję, sir! Zostaniemy tutaj — odrzekłem ja.
— Skoro taka wasza wola, to nie będę nalegał. Będę musiał oczywiście moją przełożoną władzę pisemnie uwiadomić o dzisiejszym wypadku i nie omieszkam wspom-
Strona:PL Karol May - Winnetou 05.djvu/072
Ta strona została uwierzytelniona.
— 62 —