Strona:PL Karol May - Winnetou 05.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.
—   128   —

chował się tak, jak gdyby ich nie zauważył, bo sięgnąwszy ręką do torby przy siodle, wydobył fajkę i worek z tytoniem i usiadł z godnością na ziemi.
— Winnetou jeździł daleko na północ po świętą glinę do fajki, a Szarlih pierwszy z niej ze mną zapali.
— Dziś jeszcze inni wypuszczą z niej dym pokoju.
— Winnetou pali tylko z walecznymi mężami, w których sercu nie gnieździ się fałsz, na których ustach mieszka tylko prawda, lecz Winnetou wie, że jego biały brat wdaje się tylko z takimi ludźmi.
— Czy wielki wódz Apaczów słyszał co o dzielnym i rozumnym strzelcu Sans-earze?
— Winnetou zna go, lecz go jeszcze nie widział. Sans-ear jest chytry jak wąż, roztropny jak lis, a mężny jak jaguar; pije krew czerwonych ludzi i zaznacza ich zgony na kolbie swojej strzelby, lecz oni zamordowali mu żonę i dziecko. On zresztą zabija tylko złych. Widzę jego konia. Czemu on się nie zbliży, by wypalić z Winnetou fajkę pokoju?
Sam podniósł się i przystąpił, widocznie trochę zakłopotany obecnością człowieka, który znany był jako największy, najwaleczniejszy i najsprawiedliwszy wojownik preryi.
— Mój czerwony brat dobrze się wyraził; zabijam tylko złych, a dobrzy liczyć mogą na moją pomoc — rzekł tonem skromności.
Skinąłem także na Bernarda.
— Niechaj wódz Apaczów rzuci też jasnem okiem na tego wojownika, który był niedawno jeszcze bardzo bogaty, lecz za sprawą białych rabusiów stracił ojca, dyamenty i dolary. Morderca jest tu nad Rio Pecos i zginie z jego ręki.
— Winnetou jest jego bratem i pomoże mu schwytać mordercę ojca. Howgh!
To ostatnie słowo było u Winnetou zepewnieniem, którego zawsze dotrzymywał. Zyskałem więc dla Bernarda pomoc, o jakiej nawet nie marzyliśmy dotąd. Tymczasem Apacz napełnił już był sobie fajkę i zapalił.