— Teraz muszę ci już wszystko wyjawić. Oto, co było najlepszego z naszych skarbów, zakopałem w tych stronach, nie chcąc przechowywać tego w hidespot, gdyż między nami jest kilku, którym nie można ufać. Miejsce, w którem te rzeczy leżą, znam tylko ja i porucznik. Czekał on na swego ojca i zamiast do naszego obozu zamówił go tu nad Rio Pecos. To wzbudziło we mnie podejrzenie, a ponieważ po ostatniej wyprawie do Estaccado ruszył wprost tutaj, nie odwiedziwszy mnie przedtem, nabrałem przekonania, że postanowił porwać nam skarby. Z Indyanami spotkał się tylko przypadkiem. Zachodzi teraz pytanie, czy mamy udać się do nich zaraz, by go ukarać, czy też śledzić, a potem pochwycić na gorącym uczynku.
— To ostatnie w każdym razie najlepsze. Jeśli teraz do niego przyjdziemy, nie potrafimy dowieść mu złego czynu. Powie poprostu, że przybył tutaj tylko po ojca, a kto wie, jakich potem jeszcze użyje dróg do osiągnięcia swego celu. Jest nas dwu, a ich także dwu, a na Indyan zdawać się zawsze jest niebezpiecznie.
Conchez zadawał sobie widocznie trudu, aby kapitana odwieść od pierwszego zamiaru, niewątpliwie bowiem zależało mu na tem, żeby się dowiedzieć o kryjówce.
— Masz słuszność! Rakurrojowie są na wojennej wyprawie i zatrzymają się tutaj najwyżej godzinę, a Patrik zaraz potem wyruszy. Ale musi jeszcze dość daleko jechać, zanim skręci do miejsca, gdzie się znajduje kryjówka. Nie powinniśmy oczywiście pozwolić na to, żeby co wziął, jeśli... jeśli... wogóle skarb jeszcze jest.
— Jeśli jest jeszcze? Któżby go zabrał, skoro tylko wy dwaj o nim wiecie!
— Hm, Sans-ear i Old Shatterhand, którzy nam zadali porażkę.
— Jak mogliby oni wpaść na trop tajemnicy?
— Całkiem poprostu. Chciałem Hoblyna wysłać za porucznikiem i byłem na tyle nieostrożny, że wydałem mu już odpowiednie wskazówki. Tymczasem on zniknął
Strona:PL Karol May - Winnetou 05.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.
— 142 —