Strona:PL Karol May - Winnetou 05.djvu/200

Ta strona została uwierzytelniona.
—   182   —

— Czy czerwoni mężowie obawiają się jego? Kto żąda oddania mojej broni, ten się mnie boi.
Wódz uczuł się skrzywdzonym na swym honorze wojownika i rzucił na drugich pytające spojrzenie. Niewątpliwie dostrzegł w ich oku uspokajającą odpowiedź, gdyż rzekł:
— Wojownicy Komanczów nie znają trwogi, ani bojaźni! Biały mąż może zatrzymać swoją broń.
— Jak się nazywa mój brat czerwony?
— Old Shatterhand stoi przed Tokejchunem, przed którym drżą nieprzyjaciele.
— Proszę mego brata Tokejchuna, by mi wyznaczył chatę, w której mógłbym zaczekać, dopóki wojownicy Komanczów nie rozmówią się ze mną!
— Twoje słowa są dobre. Blada twarz zamieszka tymczasem w namiocie, zanim wojownicy Rakurrojów nie naradzą się, czy mają zapalić z nim kalumet.
Skinął ręką i ruszył przodem, ja zaś wziąłem mustanga za cugle i udałem się za nim. Indyanie utworzyli szpaler, wśród którego przeszliśmy wygodnie. Ujrzałem przytem niejedną starą i niejedną młodą twarz kobiecą, patrzącą z podziwem na białego, który poważył się wejść do jaskini lwa. Szczęściem nie było to plemię Komanczów, z którem w swoim czasie walczył Winnetou.
Namioty i chaty były tu tak samo ustawione jak u Indyan północnych, u których takie wsi obozowe już dawniej widziałem. Pracę nad ich budową wykonują tylko kobiety, ponieważ Indyanin nie zna innego zajęcia prócz wojny, polowania i rybołowstwa, a resztę prac zwala na barki tej płci, którą u nas nazywają słabszą.
Kobiety zbierają skóry, którę mają być użyte na ściany namiotów, rozkładają je na słońcu i oznaczają na nich węglem formę, poczem wykrawują kawałki i zszywają cienkimi rzemykami. Następnie znoszą tyki, oraz inny materyał na to miejsce, gdzie ma stanąć mieszkanie. Tam wykopują zapomocą najprymitywniejszych narzędzi kolisty rów, na dwie stopy głęboki a w środku umieszczają stosownie do wielkości miesz-