Strona:PL Karol May - Winnetou 05.djvu/230

Ta strona została uwierzytelniona.
—   212   —

zdrajców. Maram niech zachowuje w pamięci Old Shatterhanda, gdyż Old Shatterhand o nim pamięta.
— Czy Apacz Winnetou będzie ścigał Komanczów?
— Nie. Wprawdzie jest on wrogiem czerwonych braci, lecz oni wypalili kalumet pokoju z jego przyjaciółmi, dlatego on pozwoli im odejść.
Dosiadłszy koni, odjechali Komancze swoją drogą, a my także ruszyliśmy w dalszą podróż. Oni nieśli na wschód wieść, że nas spotkali, a my zwróciliśmy się na zachód z tą pewnością, że schwytamy Morganów.
Znaleźliśmy wszystko tak, jak nam opisali Komancze. Ponieważ Nawajowie żyli w przyjaźni z Apaczami, przeto mogliśmy zajechać do nich w towarzystwie Winnetou. Tu dowiedzieliśmy się, że zbiegowie zabawili tylko kilka godzin i pytali o najbliższe drogi do Colorado. Wspomnieli także o jeziorze Mona, chociaż więc dzieliło ich od nas kilka dni drogi, mimoto ślady ich tak były wyraźne, że spodziewaliśmy się przecież wkońcu ich doścignąć.
Jechaliśmy dalej ku Sierra Nevada szeroką równiną, na której widniały liczne ślady bawołów. Pragnęliśmy bardzo ubić choć jedno z tych zwierząt, gdyż oddawna spożywaliśmy już tylko suszone mięso; a jakkolwiek nasze zapasy mogły wystarczyć jeszcze na kilka dni, to przecież byłaby świeża polędwica lub szynka sprawiła wielką przyjemność.
Z tego powodu z Bernardem, który nie był jeszcze nigdy na polowaniu na bawoły, zboczyłem na prawo, gdzie wszelkiego rodzaju zarośla kazały się domyślać obecności wody i bydła. Było to właśnie około południa, a o tym czasie spragniony bawół chętnie idzie się chłodzić do wody, albo przesuwa się w jej pobliżu.
Nadzieja moja miała się istotnie spełnić, gdyż na widnokręgu wynurzyła się grupa, złożona z czworga zwierząt. Tam tedy ruszyliśmy natychmiast. Niestety wiatr dął w tym samym kierunku, dlatego wkrótce zauważyły nas bawoły. Wobec tego musieliśmy puścić się pędem, a przy tej sposobności odznaczył się świetnie