murzynka, wszyscy wakerowie, a wkońcu i my leżeliśmy tuż obok siebie jak w naszej karczmie wiejskiej, gdzie gość za trzy grosze ma prawo spać na słomie i podłożyć sobie przewrócone krzesło pod głowę zamiast poduszki. Ja byłbym wolał wyszukać sobie na dworze miejsce na nocleg, ale to nie wypadało, bo byłbym śmiertelnie obraził gospodarzy.
Nazajutrz rano wyruszyliśmy dalej, zasypani życzeniami szczęśliwej drogi przez wszystkich mieszkańców rancha. Nawet ten wakero, którego powaliłem uderzaniem pięści, musiał z miłości dla sennory Eulalii chcąc nie chcąc wtórować w tym ogólnym chórze życzliwych głosów.
Don Fernando de Venango e Colonna de Molynares de Gajalpa y Rostredo odprowadził nas konno znaczną przestrzeń, a zawrócił dopiero około południa. Niechętnie widocznie rozstawał się z mormońskimi misyonarzami, chociaż przez nich utracił całą flaszką basilikjulepu.
Z powodu tajemniczej wiadomości sennory Eulalii nie potrzebowaliśmy trzymać się pierwotnego planu podróży, to też dotarłszy do jeziora Mona, stanęliśmy tam na krótszy czas, aniżeli to pierwotnie było zamierzone. Mogliśmy zresztą pozwolić sobie na to, gdyż konie nasze wypoczywały w ranchu prawie cały dzień.
Przejechawszy w szybkiem tempie Sierrę Nevadę, udaliśmy się potem na dół do Stokton, a wreszcie stamtąd do San Francisco.
To miasto leży na samym końcu wydłużonego półwyspu. Na zachodzie ma za sobą wielki ocean. na wschodzie zaś pyszną zatokę, a od północy wejście do niej. Port w San Francisco jest najpiękniejszym może i najlepszym na całym świecie, a zarazem tak obszerny, że mógłby pomieścić floty całego świata. Wszędzie widać tu ruch handlowy i nadzwyczaj chaotyczną krzątaninę najróżnorodniejszej ludności. Z Europejczykami wszelkiej narodowości łączą się dzicy i półcywilizowani czerwonoskórcy, którzy znoszą tu swoją zwierzynę i po raz
Strona:PL Karol May - Winnetou 05.djvu/252
Ta strona została uwierzytelniona.
— 234 —