Strona:PL Karol May - Winnetou 05.djvu/257

Ta strona została uwierzytelniona.
—   239   —

już tyle w czasie moich wędrówek. Ojciec owej Guści i mój mieszkali obok siebie i obaj byli sobie kumami. Teraz szukał stary stolarz szczęścia w kopalniach złota, jego synowie, z których starszy był moim kolegą, pomagali jemu, a w pierwszym zajeździe, którego próg przestąpiłem w San Francisco, spotkałem się z najmłodszą ich latoroślą. Guścia, kiedy ją jeszcze nosiłem na rękach, burzyła nieraz moje gęste włosy, że stały prosto jak druty, a potem śmiejąc się, zwykle suwała mi spiczastym noskiem po twarzy. Czy mogłem wtedy przypuścić, że po latach zobaczymy się w Kalifornii?
Wkrótce wróciła dziewczyna do mnie.
— Sennora przyjmie pańskie odwiedziny, chociaż teraz nie jest godzina rozmowy.
— Jakto? Godzina rozmowy? U gospodyni?
Guścia wzruszyła ramionami.
— Ona tego przestrzega surowo. Można z nią mówić tylko rano od jedenastej do dwunastej, a popołudniu od szóstej do siódmej. Kto o tym czasie nie przyjdzie, musi czekać, jeśli nie jest dobrze polecony.
— Aha, dziękuję! — roześmiałem się serdecznie. — Niktby nie uwierzył, co warta dobra sąsiadka!
— Prawda? No, chodź pan!
Miałem wrażenie, że udaję się na posłuchanie do jakiejś politycznej, czy też innej wielkości. Guścia wprowadziła mnie do przedpokoju i kazała tam czekać, dopóki za portyerą nie odezwie się dzwonek.
Było to bardzo zajmujące, zwłaszcza że ten znak może dopiero w pół godziny dał się słyszeć. Nareszcie wszedłem do pokoju, zapchanego poprostu rozmaitymi meblami. Zrozumiałem jest, że donna Elwira musiała mieć pięknie urządzony pokój, nic tedy dziwnego, że na ścianach nie było ani jednego cala wolnego. Pani domu siedziała na sofie, oparłszy jedną rękę na mapie, zwisającej przez boczne oparcie. Na jej kolanach leżała gitara, obok niej zaczęty haft, a przed nią stała sztaluga — oczywiście pomiędzy nią a oknem tak, że o świetle ani mowy nie było — a na przylepionym do niej ar-