Strona:PL Karol May - Winnetou 05.djvu/262

Ta strona została uwierzytelniona.
—   244   —

— Tak. Byli do siebie bardzo podobni, a poleciła mi ich moja siostra, u której byli w gościnie.
— Czy może w ranchu don Fernanda de Venango e Colonna de Molynares de Gajalpa y Rostredo?
— Co, wy go znacie?
— Bardzo dobrze, zarówno jak waszą siostrę, donnę Eulalię, u której byliśmy wszyscy. Ja jednak nie prosiłem jej o polecenie do was.
— Czy to być może! Opowiedzcie mi coś o tem, sennor, jestem bardzo ciekawa!
Zdałem jej sprawę z pobytu naszego u don Fernanda, mówiąc tylko to, co za stosowne uważałem. Donna Elwira słuchała z wielkiem zajęciem, a gdy skończyłem, rzekła:
— Dziękuję wam, sennor! Wy jesteście pierwszym Niemcem, który umie w sposób odpowiedni zachować się wobec donny hiszpańskiej. Cieszę się, że będę was miała dziś na wieczerzy i każę was zawczasu uwiadomić. A dios!
Złożyłem jej ukłon, pełen uszanowania, ukłon, który stał niewątpliwie w rażącej sprzeczności z moim zewnętrznym wyglądem, i zniknąłem za portyerą. Gdy wszedłem do izby gościnnej, zwróciły się na mnie oczy służby z widocznym szacunkiem. Guścia Ebersbachówna znalazła się też zaraz przy mnie.
— Panie sąsiedzie, wy jesteście chyba dzieckiem szczęścia! Nikt jeszcze nie był tak długo u naszej pani na audyencyi. Widocznie bardzo pan się jej spodobał!
— Przeciwnie — odrzekłem, śmiejąc się. — Zapowiedziała właśnie, że tylko pod tym warunkiem pozwoli mi tu zostać, jeżeli się poprawię. Oświadczyła mi bez ogródek, że wyglądam jak niedźwiedź.
— Niestety jest w tem nieco słuszności. Ale ja wam pomogę pod tym względem. Zaprowadzę was do mojego pokoju i postaram się o wszystko, czego wam potrzeba: przybory do golenia, mydło, wodę, wszystko, wszystko!
— To nie będzie potrzebne, gdyż wkrótce wyznaczą dla nas osobne mieszkania.