sób podwoiłem sumę, którą z sobą wziąłem. Teraz jednak opuszczam Yellow-water-ground, gdyż niema tu już ani czwartej części dawnych zysków, a oprócz tego droga stała się tak niepewną, że nie mogę już odważyć się na żadną przesyłkę. Domyślam się nawet ze wszystkich oznak, że bravos chcą odwiedzić mój namiot. Dla tego zniknę stąd niespodzianie, nie zostawiając śladu po sobie, gdyż zbóje gotowi mnie ścigać. Wywiozę stąd więcej, niż sto funtów nuggetów i udam się do doliny Short-Rivulet, gdzie znaleziono miejsca bardzo obfite w złoto, gdzie też niewątpliwie w jednym miesiącu zrobię lepszy interes niż tutaj w czterech. Stąd pojadę przez Lynn do Humboldhaven, a potem okrętem do San Francisco...
— A zatem nasze wiadomości o jego wyjeździe do doliny Short-Rivulet sprawdzają się — odezwał się Sam. — Czy to nie dziwne, Charley? Ci Morgani także o tem wiedzieli. Ale skąd, he?
— Zapewne była o tem jakaś wzmianka na papierze, znalezionym w namiocie.
— Być może — wtrącił Bernard. — Jest tu jeszcze parę słów, które nam może coś w tym względzie wyjaśnią. Oto one:
„... zwłaszcza że nie potrzebuję licznego towarzystwa. Obchodzę się nawet bez przewodnika, gdyż narysowałem sobie wedle najnowszych map plan podróży, któremu się mogę powierzyć.“
— Czyżby ten plan zgubił albo brulion jego niebacznie wyrzucił? — wtrąciłem ja.
— I to nie jest wykluczone — rzekł Sam. — Nie jest westmanem i nie nauczył się tego, że czasem od najdrobniejszej okoliczności zawisło życie naprzykład. A jeśli dotarł tam szczęśliwie, to jeszcze pytanie, jak sobie poradzi z Indyanami Wężami, którzy mają tam swoje wsi, a dalej ku Lewis-fork swoje ostępy myśliwskie.
— Czy oni tacy źli, jak Komancze? — zapytał Bernard z obawą.
— Oni wszyscy jednacy, szlachetni dla przyjaciół, a straszni dla wrogów. My nie mamy powodu ich się
Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/020
Ta strona została uwierzytelniona.
— 270 —