Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/043

Ta strona została uwierzytelniona.
—   293   —

pola śmierci zobaczą kiedyś tysiące pielgrzymów, szukających zdrowia w gorących źródłach i pełnem ozonu powietrzu, tam odkryte zostaną owe przedziwne doły i rozpadliny, w których skąpa samotność nagromadziła skarby w kamieniach i innych wartościach, jakie gdzieindziej płaconoby na wagę złota.
Drobna sprawa pieniężna powołała mnie do Hamburga, gdzie spotkałem znajomego, którego widok ożywił we mnie wszystkie wspomnienia. Człowiek ten pochodził ze St. Louis i niejedną zwierzynę upolował ze mną w bagnach Mississipi. Po kilku słowach powitania, w których zawarły się także pytanie o moje plany na przyszłość, ofiarował mi — jako nadzwyczaj bogaty — wolny przejazd, gdybym mu chciał towarzyszyć do St. Louis. Na to ogarnęła mnie z całą mocą choroba preryowa. Postanowiłem skorzystać z jego uprzejmości, zażądałem telegraficznie z domu broni i innych przyborów, potrzebnych do takiej podróży, i w pięć dni po spotkaniu płynęliśmy Elbą ku morzu.
W Ameryce zagłębiliśmy się na pewien czas w borach dolnego Missouri; potem on musiał wrócić, ja zaś udałem się w górę rzeki do Omaha-City, aby stąd dostać się wielką koleją Pacific dalej na Zachód.
Miałem powody do obrania tej drogi. Poznałem Góry Skaliste od źródeł rzeki Frazer aż do wąwozu Hell Gate i od Parku Północnego na dół aż do pustyni Mapimi, ale obcą mi była jeszcze przestrzeń od wąwozu Hell Gate do Parku Północnego, a więc obszar, obejmujący sześć stopni szerokości geograficznej. A tu właśnie są najbardziej ciekawe partye gór: trzy Tretony, góry Windriver, Wąwóz południowy, a szczególnie źródliska Yellowstone, Rzeki Wężowej i Kolumbii.
Nikt tam nie doszedł jeszcze, oprócz zakradającego się Indyanina, albo umykającego trapera, dlatego coś mnie poprostu ciągnęło, żebym spróbował wedrzeć się w owe niegościnne parowy i keniony, zamieszkane według podań indyańskich przez złe duchy.
Nie było to oczywiście tak łatwą rzeczą, jakby się