Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/061

Ta strona została uwierzytelniona.
—   311   —

— Mogę czynić, co mi się podoba.
— Well, w takim razie coś wam powiem. Czy słyszeliście już kiedy o grubym Fredzie Walkerze?
— Tak. Podobno dzielny westman, jeden z najlepszych odnajdywaczy ścieżek w górach i włada kilkoma indyańskiemi narzeczami.
— To ja nim jestem, sir!
— Przypuszczałem to. Oto moja ręka! Cieszę się z całego serca, że was spotkałem, sir.
— Rzeczywiście? No, to może trochę lepiej się poznamy. Mam z niejakim Hallerem pomówić kilka poważnych słów. W ostatnich czasach był on dowódcą bushheaderów i koniokradów, nie licząc tego, czem już przedtem obciążył swoje sumienie. Ten papier jest dokładnem odbiciem tylnych kopyt jego konia i zgadza się zupełnie z tym śladem. Ponieważ ten Haller kuleje na prawą nogę, przeto jestem pewien, że dowódca tych rozbójników kolejowych i on to jedna i tasama osoba.
— Haller? — spytałem. — Jak mu na imię?
— Sam, Samuel, ale on przybiera różne imiona.
— Samuel Haller? Ach, słyszałem o nim. Czy nie był on buchalterem księcia naftowego Rallowa? O nim opowiadają, że umknął, zabrawszy swojemu panu wielką sumę!
— Tak, to on. Nakłonił kasyera, żeby zabrał kasę i poszedł z nim razem, a potem go zastrzelił. Ścigany przez policyę zabił dwu konstablów, którzy go chcieli pochwycić. Pojmano go w Nowym Orleanie w chwili, kiedy wsiadał na okręt, lecz udało mu się uciec przez zamordowanie stróża więziennego. Potem przeniósł się na Zachód, gdyż nie pozostawało mu nic innego, skoro mu zdobycz odebrano. Od tego czasu dodawał zbrodnię do zbrodni i czas już, żeby się to skończyło.
— Wy chcecie na to wpłynąć?
— Musi być moim, żywy albo martwy.
— Macie więc z nim osobiste rachunki?
Westman patrzył przez chwilę w dół, a potem odrzekł: