Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/072

Ta strona została uwierzytelniona.
—   322   —

kiedy go nie widziałem i skąd tak daleko od wigwamu ojców przybywa w ostępy Siouksów?
Apacz pociągnął sporo dymu, jakby się namyślał i odpowiedział:
— Deszcze strącają wodę z chmur, a słońce wznosi ją znowu. Tak jest i z życiem człowieka. Dni nadchodzą i nikną. Poco zresztą będzie Winnetou długo opowiadał o słońcach, które minęły? Obraził mnie wódz Siouksów Dakoty. Ja poszedłem za nim i skalp mu zabrałem. Jego ludzie ścigali mnie, lecz ja zniszczyłem moje ślady, wróciłem do ich wigwamów i zabrałem znaki zwycięstwa, którymi objuczyłem konia wodza. Oto tam stoi ten koń!
W tych niewielu skromnych słowach przedstawił ten człowiek czyn bohaterski, do czego inny potrzebowałby całych godzin. Od brzegów Rio Grande na południu aż do Milk River na północy szukał wroga miesiącami po borach i preryach, zwyciężył go ostatecznie w otwartej walce, puścił się śmiało w sam środek obozu nieprzyjaciół i zabrał im najcenniejsze trofea. Tegoby nikt inny nie dokazał, a jak on skromnie o tem opowiadał!
— Moi bracia — mówił dalej — ścigają Ogellalajów i białych, zwanych railtroublers. Do tego potrzeba dobrych koni. Czy mój przyjaciel Szarlih pojedzie na koniu Siouksa Dakoty? Ten koń przeszedł doskonałą indyańską tresurę, a mój brat rozumie się na tem lepiej niż każda inna twarz blada.
Winnetou darował mi był już dawniej wspaniałego mustanga, teraz więc nie chciałem przyjąć daru i odrzekłem:
— Mój brat pozwoli, że sobie konia złowię. Koń Dakoty musi nieść zdobycz.
Ale zacny Apacz potrząsnął głową i odparł:
— Czemu mój brat zapomina, że do niego należy wszystko, co jest moje? Dlaczego chce tracić czas na schwytanie konia? Wszak to polowanie może nas zdradzić przed Ogellallajami? Mój brat, znając Winne-