tou, wie dobrze, że nie będę zdobyczy woził z sobą idąc śladem Siouksów. Winnetou ją zakopie, a koń będzie wolny. Howgh!
Na to już nie mogłem poradzić i musiałem dar przyjąć. Zresztą od dłuższego już czasu przypatrywałem się temu koniowi z podziwem. Był to ciemny szpak, zwięzły, lekko a silnie zbudowany i tak pożyłkowany, że przyjemnie było nań spojrzeć. Pełna grzywa zwisała mu poniżej szyi, a ogon prawie ziemi dotykał. Wnętrze nozdrzy było zabarwione czerwono, co Indyanie wysoko cenią, a duże oczy, pełne ognia, a zarazem odwagi, pozwalały przypuszczać, że dobry jeździec będzie mógł zaufać temu koniowi.
— Ale siodła niema! — zauważył Fred. — Nie pojedziecie chyba na jucznem, Charles!
— To najmniejsze — odrzekłem. — Nie widzieliście, jak Indyanin przystosowuje siodło juczne do jazdy, ani, jak zręczny myśliwiec robi sobie znośne siodło z dymiącej jeszcze skóry zabitej zwierzyny? Jutro już będę miał siodło, którego mi pozazdrościcie!
Apacz skinął twierdząco głową i rzekł:
— Winnetou odkrył niedaleko stąd nad wodą świeży ślad wielkiego wilka. Nim słońce zajdzie, dostaniemy jego skórę i żebra, z czego sporządzimy dobre siodło. Czy moi bracia mają mięso do jedzenia?
— Mamy.
— W takim razie ruszajmy, żeby wilka zabrać i wyszukać miejsce na obóz, gdziebym mógł zdobycz zakopać. Gdy słońce wejdzie, pójdziemy śladem railtroublerów. Oni zniszczyli wozy konia ognistego, ograbili białych braci, zabili ich i spalili. Wielki Duch gniewa się na nich za to i wyda w nasze ręce, gdyż wedle prawa sawanny zasłużyli na karę śmierci.
Opuściliśmy to miejsce zarówno dziwnego, jak i szczęśliwego spotkania i niebawem znaleźliśmy legowisko wilka. Łatwo zabiliśmy to zwierzę, należące do gatunku kujotow i wkrótce potem siedzieliśmy już przy ognisku, zajęci robotą nad siodłem. Nazajutrz zakopaliśmy zdo-
Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/073
Ta strona została uwierzytelniona.
— 323 —