Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/094

Ta strona została uwierzytelniona.
—   342   —

— Winnetou jest waszym przyjacielem. On miłuje białych, jeśli są dobrzy.
Teraz rozpoczęło się coś w rodzaju sprzeczki o to, kto ma przyjąć gości. Dopiero Hillman położył jej kres tym wyrokiem:
— Zsiedli przed moim domem, wszyscy trzej zatem należą do mnie. Abyście jednak nie uważali siebie za pokrzywdzonych, to proszę was wszystkich na dzisiejszy wieczór do siebie. A teraz dajcie pokój tym panom, bo pewnie są znużeni!
Sąsiedzi Hillmana poddali się temu wyrokowi. Konie nasze zaprowadzono do jednej z szop, my zaś weszliśmy do domu, gdzie przyjęła nas ładna i młoda żona Willego. Otoczono nas wszelkiemi wygodami, a podczas małej przekąski przed wieczerzą, która dzisiaj ucztą być miała, dowiedzieliśmy się o stosunkach tej małej osady.
Wszyscy ci settlerzy mieszkali przedtem w Chicago, a pochodzili pierwotnie z okolic, gdzie było dużo kamieniarzy. Przybywszy do Ameryki, trzymali się wiernie razem i pracowali pilnie, aby zdobyć pieniądze na farmę, co się też wszystkim pięciu rodzinom szczęśliwie udało. Kiedy się zastanawiali nad tem, gdzie utworzyć nową ojczyznę, wybór był trudny. Razu jednego opowiedział im pewien stary westman o Tetonach i nagromadzonych tam skarbach i przysięgał, że tam ciągną się całe pola chalcedonów, opali i agatów, oraz innych półszlachetnych kamieni. Jego zapał opanował także ich, to też uchwalili przenieść się w te strony. Byli jednak na tyle rozważni, że nie liczyli jedynie na owe bogactwa. Postanowili w pobliżu gór wybrać miejsce, odpowiednie na farmę, osiedlić się tam jako skwatterzy i dopiero po puszczeniu w ruch farmy wziąć się do poszukiwania drogich kamieni. Hillman i jeszcze dwaj inni wyszli celem zbadania tych okolic i znaleźli tam wspaniałą kotlinę z jeziorem. To miejsce nadało im się bardzo do ich zamiarów, tam sprowadzono resztę wspólników i po trzech latach pracy mogli ci zacni ludzie spokojnie pędzić tam życie.