— To niepotrzebne, Fredzie! Zobaczymy, czy siedmnastu kolejarzy ośmieli się co zrobić trzem westmanom. Kto tylko palec na nas skrzywi, będzie trupem!
Zrobiłem najgroźniejszą minę, na jaką mnie było stać, zarzuciłem rusznicę na plecy, wziąłem w każdą rękę po jednym rewolwerze i postąpiłem ku wejściu, a Winnetou i Walker za mną. W chwilę po tej demonstracyi zniknął waleczny płatniczy. Schylił się za beczkę, jak mógł najgłębiej, i tylko jego strzelba wskazywała, gdzie w razie potrzeby należy szukać mr. Ohlersa.
Kolejarzom widocznie podobał się przykład dowódzcy bo utworzyli szpaler i pozwolili nam przejść bez przeszkody.
Tacy to byli ludzie, którzy mieli stawić opór Ogellallajom i rozbójnikom! Widoki zatem na dni najbliższe wcale nie były pocieszające.
Ja odwróciłem się i oświadczyłem kolejarzom:
— Teraz moglibyśmy was otoczyć, panowie, ale nie uczynimy tego. Wydobądźcie z za beczki swego mr. Ohlersa, ażebyśmy się mogli należycie porozumieć. To jest konieczne, jeżeli chcecie, żeby was Siouksi nie sprzątnęli!
Z pewnym trudem udało im się wreszcie wydobyć płatniczego na światło dzienne, a ja przedstawiłem grożące im niebezpieczeństwo. Gdy to wszystko płatniczy usłyszał, zbladł tak, że podobny był do kredy.
— Sir, teraz wam wierzę — zaczął głosem niepewnym — gdyż opowiadano nam, że na miejscu nieszczęścia wysiedli jacyś dwaj ludzie i strzelali do skowronka. Ten więc gentleman jest mr. Winnetou? Składam swe uszanowanie, sir! — ukłonił się przytem Apaczowi głęboko. — A ten dragi master, to mr. Walker, którego nazywają grubym Walkerem? Składam swe uszanowanie, sir! A teraz chciałbym także poznać wasze nazwisko!
Podałem mu oczywiście swoje nazwisko rodowe, a nie preryowe.
Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.
— 356 —