Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.
—   358   —

większej tajemnicy, żeby czerwoni wywiadowcy nie zauważyli, że ich zdradzono. Każcie także tak się zachować ludziom z tamtej stacyi! Jak daleko stąd do Promontory?
— Dziewięćdziesiąt jeden mil.
— Czy będzie tam maszyna z wagonami?
— Jest zawsze.
— Jeśli więc teraz zatelegrafujecie, możecie jutro do dnia mieć już posiłki. Jutro wieczorem nadejdą wywiadowcy, a do tego czasu my potrafimy zabezpieczyć obóz. Wasi robotnicy niech się teraz zabiorą do pracy nad podniesieniem muru otaczającego obóz o trzy stopy. Ludzie z Promontory pomogą jutro. Należy mur tak wysoko wyprowadzić, żeby Indyanie nie mogli zaglądnąć i przekonać się, ilu mamy ludzi.
— Zobaczą to z góry, sir!
— O to bądźcie spokojni! Ja wyjdę naprzeciw wywiadowców, a gdy ich spostrzegę, dam wam znać o tem. Wtedy ukryją się robotnicy w domkach, Indyanie zaś będą sądzili, że mają do czynienia tylko z niewielu ludźmi. Dziś jeszcze powbijamy pod murem pale, a na nich wzniesiemy deski, na których staną nasi ludzie, ażeby móc strzelać podczas napadu. Jeśli się dobrze domyślam, to już jutro w południe będzie pułkownik tutaj, a wtedy będzie nas razem z ludźmi z Promontory dwustu czterdziestu przeciwko dwustu nieprzyjaciołom. My będziemy ukryci za murem, a czerwoni będą bez osłony i nie spodziewają się obrony. Byłoby więc rzeczą nie do uwierzenia, gdybyśmy ich zaraz pierwszą salwą nie odprawili tak do domu, żeby im się odechciało do nas wracać.
— A potem puścimy się za nimi w pogoń! — radował się płatniczy, gdyż moje zarządzenia dodały mu dużo odwagi.
— To się dopiero pokaże! A teraz śpieszcie się, bo musicie jeszcze: postarać się dla nas o przekąskę i nocleg, zatelegrafować do Promontory i postawić swoich ludzi przy budowie muru.