Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.
—   359   —

— Wszystko natychmiast wypełnię, sir! Ani myślę umykać przed czerwonymi. Co do was, to dostaniecie wieczerzę, z której będziecie zadowoleni. Ja sam byłem kiedyś kucharzem. Zrozumiano?
Wszystkie moje zarządzenia wykonano dokładnie. Konie nasze dostały dobrej paszy, a nas uraczył master Ohlers, widocznie lepiej obeznany z chochlą aniżeli z flintą. Ludzie pracowali nad murem jak cyklopi, nie odpoczywając nawet w nocy. Kiedy rano wstałem i zobaczyłem robotę, zdumiałem się nad jej postępem.
Ohlers posłał zatrzymującym się tu nocnym pociągiem ustne wiadomości do Promontory, ale jego depeszę uwzględniono już przedtem, gdyż nie w nocy wprawdzie, ale już wczesnym rankiem przybyło owych stu ludzi, wioząc z sobą potrzebną broń, amunicyę i żywność.
Teraz wspólnemi siłami zabrano się do roboty i około południa mur był już zupełnie gotów. Za moją radą napełniono wszystkie beczki wodą i postawiono je pod murem. Tylu ludzi musiało zaspokajać pragnienie, a nie wiadomo było, czy nie trzeba będzie przebyć małego oblężenia lub gasić ognia.
O zamierzonym napadzie dano znać stacyom sąsiednim, ale pociągi miały kursować regularnie, aby nie zwracać uwagi nieprzyjaciół.
Po obiedzie Winnetou, Walker i ja opuściliśmy obóz, aby wyglądać wywiadowców. Objęliśmy tę służbę, ponieważ ufaliśmy najwięcej samym sobie, a zresztą nikt z kolejarzy nie zgłosił się do tej niebezpiecznej wycieczki. Ułożyliśmy się, że w obozie pęknie petarda, gdyby który z nas powrócił z wiadomością, że widział wywiadowców.
Musieliśmy się bowiem podzielić. Indyanie mieli nadejść z północy, a stamtąd, wedle objaśnień płatniczego, prowadziły trzy drogi, któremi mogli się zbliżyć. Ja obrałem preryę na zachód, Winetou środkową, a Walker wschodnią, którą przybyliśmy do Echo-Cannon.
Wspiąwszy się na stromą ścianę skalną, wszedłem w bór i podążałem na północ brzegiem bocznego parowu.