skich śladów biegły odciski nóg ludzkich, co dowodziło, że Ogellallajowie szli odtąd pieszo.
To zastanowiło mnie w wysokim stopniu. Zamyślony jechałem dalej, wtem Winnetou zatrzymał konia, spojrzał w dal i zrobił ruch, jak gdyby sobie coś przypomniał.
— Uff! — zawołał — Jaskinia w górze, zwanej przez białych Hancock.
— Dlaczego ona przyszła ci na myśl? — zapytałem.
— Winnetou wie już teraz wszystko! W tej jaskini ofiarowywują Siouksi swoich jeńców Wielkiemu Duchowi. Ci Ogellallajowie się rozdzielili. Wielka część jedzie na prawo, aby zwołać rozprószone siły plemienia, a mniejsza prowadzi jeńców do jaskini. Posadzono po kilku na jednym koniu, a Ogellallajowie idą obok.
— Jak daleko stąd do tej góry?
— Moi bracia dostaną się tam wieczorem.
— To niemożliwe! Góra Hancock leży pomiędzy górnym Snake-River a Yellowstone-River!
— Niech mój brat zważy, że są dwie góry Hancock!
— Czy Winnetou zna właściwą?
— Tak.
— I jaskinię?
— Tak. Winnetou zawarł w tej jaskini przymierze z ojcem wodza Koitse, a ten Ogellallaj złamał je potem. Moi bracia opuszczą teraz trop i powierzą się wodzowi Apaczów!
Będąc pewnym siebie, dał koniowi ostrogę i popędził cwałem, a my za nim. Jechaliśmy przez długi czas dolinami i parowami, aż nagle góry się rozstąpiły, a przed nami ukazała się zarosła trawą równina, otoczona tylko na widnokręgu górami.
— To jest I-akom akono „krwawa prerya“ zwana tak w języku szczepu Tehua — objaśnił Winnetou, nie zwalniając szybkiej jazdy.
A więc to była ta straszna krwawa prerya, o któ-
Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/127
Ta strona została uwierzytelniona.
— 375 —