Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.
—   380   —

zbliża. Ono ją nietylko przeczuwa, lecz także wie o jej przybyciu i kryje się w największej gęstwinie leśnej, aby tam skonać samotnie. To przeczucie, tę świadomość, która nigdy nie zwodzi, ma Winnetou w tej chwili.
Lecz ja przycisnąwszy go do siebie, usiłowałem go przecież uspokoić:
— A mimoto ciebie zwodzi. Czy miałeś już kiedy to przeczucie?
— Nie.
— A zatem to dziś po raz pierwszy?
— Tak.
— Jak więc można je znać? Skąd wnosisz, że to przeczucie śmierci?
— Ach, ono takie wyraźne, takie wyraźne! Ono mi szepcze, że Winnetou zginie od kuli, która ugrzęźnie w mej piersi, albowiem tylko kula może mnie powalić. Przed nożem lub tomahawkiem obroniłby się wódz Apaczów z łatwością. Niechaj mi mój brat wierzy: dziś odchodzę do wiecznych ostę...
Utknął w połowie ostatniego wyrazu. Chciał wyrzec: „do wiecznych ostępów“, stosownie do wierzeń indyańskich. Cóż go wstrzymało od wypowiedzenia tych słów? Ja domyślałem się przyczyny. Przez pożycie zemną stał się wewnętrznie chrześcijaninem, chociaż o tem nie wspominał. Objął mnie teraz ramieniem i tak dalej mówił:
— Odejdę dzisiaj tam, gdzie wstąpił ongiś Syn dobrego Manitou, aby nam przygotować mieszkania w domu Ojca, i gdzie za mną przyjdzie kiedyś mój brat Old Shatterhand. Tam się znów zobaczymy. Nie będzie wtedy już żadnej różnicy pomiędzy białemi i czerwonemi dziećmi jednego Ojca, który wszystkie jednaką otacza miłością. Zapanuje wieczny pokój, ustanie mordowanie i dławienie ludzi, którzy byli dobrzy i w pokoju przyjmowali białych, za co ich jednak wytępiono. Dobry Manitou weźmie wagę w swoje ręce, by odważyć uczynki białych i czerwonych, oraz krew, która popłynęła niewinnie. Winnetou zaś stanie przy tem i prosić będzie