Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.
—   412   —

— Dlaczego chcecie wiedzieć, czy także na noc bodziemy tam przebywali? — zapytał Gates.
— Hm! Nie każdy lubi spać nocą pod grobami — odpowiedziałem.
— Ach! Wy się boicie?
— To nie!
Ei chyba! Słyszycie, Clay i Summer? Mr. Jones boi się zmarłych! Lęka się obojga czerwonych. Myśli, że wstaną z grobu i wyskoczą mu na plecy, hahahaha!
Zaśmiał się na całe gardło, a tamci obaj mu zawtórowali. Ja milczałem, chcąc zostawić ich w mniemaniu, że jestem taki bojaźliwy, gdyż inaczej byliby może dopatrzyli się w moich pytaniach szczególnych powodów, a od tego właśnie ja starałem się ich odwieść.
— Jesteście taki zabobonny, sir? — mówił dalej Gates z przekąsom. — To wielka głupota! Umarli nie wstają, a tych dwoje właśnie nie porzuci wiecznych ostępów myśliwskich, gdzie żyją in dulci jubilo przy jeleniej i bawolej pieczeni. Gdyby się wam jednak ukazali, co nie jest całkiem wykluczonem, to zawołajcie nas tylko na pomoc, a my ich już odpędzimy.
— Sam dałbym sobie z nimi radę, mr. Gates. Chociaż w istocie nie boję się niczego, to jednak nie uważam za stosowne spać pod grobami, skoro można gdzieindziej.
Podczas tej sprzeczki zbliżyliśmy się tak do wzgórz, że musieliśmy zboczyć na zachód, by je objechać. Przybywszy na stronę południową, dojechaliśmy do doliny, wiodącej do środka i ruszyliśmy dalej tą doliną. Później otworzył się wspomniany już niejednokrotnie boczny parów, którym podążyliśmy w górę, dopóki się nie rozdzielił. Zsiadłszy tutaj, zaczęliśmy, prowadząc konie za sobą, wspinać się po kamienistym gruncie aż do ostrej krawędzi na górze, przez którą trzeba było się przedostać.
Ja jechałem umyślnie na ostatku, a Gates na przedzie. Stawał on kilka razy, by sobie opis przypomnieć i dobrze się potem oryentował; miał niezłą pamięć. Na-