Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.
—   451   —

z rozumem. Santer bywał często w Mugworthills; szukał tam złota, ale nie znalazł; Tangua wie o tem, gdyż sam pozwolił mu szukać. On i tym razem był tam tylko dla złota.
— To kłamstwo — huknął na mnie Santer.
— To prawda — odparłem ja. — Niechaj Tangua pyta tamte trzy blade twarze! Santer sprowadził ich, żeby mu pomogli w poszukiwaniach.
Na wezwanie starego Gates, Clay i Summer potwierdzili moje słowa. Wtedy Santer uczynił jeszcze ostatnią próbę:
— A mimoto ja byłem tam dla papieru! Prawda że chciałem także szukać przy tej sposobności nuggetów i sprowadziłem sobie tych trzech ludzi do pomocy, lecz o papierze nic im nie wspominałem, gdyż tylko mnie wolno było o tem wiedzieć.
Teraz znowu zmienił swe zapatrywanie stary wódz i zawołał niechętnie:
— W takim razie obaj mają słuszność! Cóż mam począć?
— Posłuchać swego rozumu — odrzekłem. — Niechaj Santer nam powie, czy ten papier ma dla niego wartość, czy nie!
— Oczywiście, że ma wartość — oświadczył. — Musi być dla mnie bardzo ważnym, gdyż w przeciwnym razie nie upierałbym się przy swem żądaniu.
— Dobrze! Czy to jeden papier, czy więcej?
— Więcej — odpowiedział, gdyż widział to, kiedy siedząc czytałem przy grobie.
— Ile? Dwa... trzy... cztery... pięć?
Milczał, a jeśliby teraz nie odgadł, musiałoby jego kłamstwo wyjść na jaw.
— Widzicie, że milczy! — rzekłem. — Nie wie.
— Zapomniałem. Któż bowiem zdoła coś takiego pamiętać dokładnie?
— Skoro te papiery są tak ważne dla niego, to powinien wiedzieć, ile jest kartek. Jeśli zaś nawet wiedział przedtem, a potem wypadło mu to z pamięci, to