— Przypatrzyłem się dobrze obu strzelbom. Z tej wielkiej rusznicy umiem strzelać, ale ze sztućca nie. Czy pokazałbyś mi przed śmiercią, jak się go nabija i jak się z niego strzela?
— Owszem.
— Dziękuję ci tembardziej, że mógłbyś nie wyjawić mi tej tajemnicy. Jeślibyś mi tego nie powiedział, sztuciec nie przydałby mi się na nic. Za to, że mi to zrobisz, postaram się, żeby ci aż do chwili, kiedy się zaczną twoje męki, niczego nie zabrakło.
Odszedł, nie wiedząc, jaką wzbudził we mnie nadzieję.
Otwarcie mówiąc, spodziewałem się skorzystać z obecności Gatesa, Claya i Summera. Chociaż nawet nie chcieli być moimi przyjaciółmi, to przecież jako biali mieli obowiązek mną się zająć. Gdyby byli okazali gotowość udzielenia mi pomocy, to musiałaby się znaleźć sposobność do odwiązania mnie od drzewa śmierci. Gdybym się pozbył więzów na rękach, nikt byłby nie zdołał mnie zatrzymać. Niestety musiałem te myśl porzucić. Zachowanie się Gatesa dowiodło, że nie mogłem liczyć ani na niego, ani na jego towarzyszy.
Byłem więc zdany na samego siebie, lecz mimoto nie opanowało mną zwątpienie. Jakiś sposób uniknięcia śmierci męczeńskiej musiał się przecież znaleźć. Gdybym choć jedną rękę miał wolną, a w niej nóż! To nie było niemożliwem, nie było nawet trudnem. Dotychczas nie przyszło mi to było na myśl, ale teraz przypomniałem sobie „Ciemny Włos“. Dziewczyna współczuła ze mną widocznie, a wiedziałem bardzo dobrze, ilu białym udało się już takie współczucie wyzyskać dla ucieczki. Choćby się co stało, ja musiałem uciec z niewoli. Nawet gdybym w ostatniej chwili przed przywiązaniem mnie do pala miał się chwycić rozpaczliwego środka.
I gdy ja zaprzątnięty byłem takiemi myślami, przyszedł do mnie Pida i prosił o wyjaśnienie, jak się sztućca używa. Lepszego zbiegu okoliczności nie mogłem sobie wymarzyć. Jeśli mu miałem pokazać, jak się te strzelbę na-
Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/218
Ta strona została uwierzytelniona.
— 466 —