Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/234

Ta strona została uwierzytelniona.
—   482   —

Łatwo sobie pomyśleć, jak ciężko przyszło mi na to odpowiedzieć. Nożem mogłem rozciąć więzy. Mając zaś sztuciec i rewolwery, chciałbym był zobaczyć śmiałka, któryby się porwał na mnie! Ale nie! Byłaby przytem rozwinęła się walka, czego należało unikać. Oprócz tego wstrętnem mi się wydało korzystanie z omdlenia kobiety w takim celu. Na skórze, która służyła do robót kobiecych, ujrzałem rozmaite rzemieślnicze narzędzia, igły, świdry itp., a obok tego dwa czy trzy małe noże, jakich Indyanki używają do rozcinania silnych żylastych szwów. Te małe, cienkie klingi bywają nieraz bardzo ostre. Przy pomocy takiego noża mogłem się uwolnić, dlatego odpowiedziałem śmiało:
— Przyrzekam. Jeśli chcecie upewnić się co do tego, możecie zabrać stąd broń moją.
— To niepotrzebne. Wiemy, że Old Shatterhand przyrzeczenia dotrzyma. Ale to jeszcze nie wystarczy.
— Czegóż jeszcze żądacie?
— Ponieważ jesteś odwiązany od drzewa, to mógłbyś także bez broni spróbować ucieczki. Czy przyrzekasz mi, że teraz tego nie zrobisz?
— Tak!
— I że potem wrócisz do drzewa i pozwolisz się tam przywiązać?
— Daję ci na to moje słowo!
— To wyjdźcie! Old Shatterhand nie jest kłamcą, jak Santer, jemu możemy zaufać.
Skoro tylko wyszli z namiotu i ja sam z chorą zostałem, schowałem jeden z noży do spiętego rękawa od koszuli, a potem dopiero zająłem się znowu chorą.
Mąż jej był na polowaniu, z czego Santer skorzystał. Od tej chwili upłynęło tyle czasu, a ona leżała ciągle bez przytomności. Mogło to być nietylko omdlenie, wywołane przestrachem, lecz także ogłuszenie. Dotknąwszy jej głowy, poczułem, że szczyt czaszki był silnie opuchnięty. Gdy pocisnąłem to miejsce, westchnęła kobieta boleśnie. Nacisnąłem po raz drugi i trzeci, dopóki nie otworzyła oczu i nie popatrzyła na mnie.