— Tak, do widzenia!
Odeszła. Dozorców nie uderzyła dwuznaczność słów naszej rozmowy.
Musiałem udać się do namiotu Pidy, by zabrać stamtąd moje rzeczy. Po obecnej rozmowie byłem pewien, że zastanę tam „Ciemny Włos“. Cieszyło mnie to, lecz budziło zarazem pewne wątpliwości. Jeślibym zabrał stamtąd broń i resztę mej własności w obecności sióstr, spotkałyby je nazajutrz najcięższe zarzuty. By mnie nie zdradzić, musiały zachować się cicho, a jednak obowiązkiem ich było zawołać o pomoc. Jak temu należało zapobiec? Nie można było inaczej, jak tylko w ten sposób, żeby się obie dobrowolnie pozwoliły związać. Gdyby mnie potem już nie było, mogłyby zacząć krzyczeć, ileby chciały, a potem opowiedzieć, że zjawiłem się nagle w namiocie i powaliłem je pięścią. Uwierzonoby temu, gdyż i Keiowehowie znali mnie pod tym względem. Czy siostra „Ciemnego Włosa“ się zgodzi, o to się nie troszczyłem. Uważała mnie przecież za swego zbawcę.
Było jeszcze jedno, czego nie można było tak prędko załatwić. Oto nie wiedziałem, czy mój sztuciec był jeszcze w namiocie. Ponieważ Pida znał wartość tej strzelby, przeto mógł zabrać ją z sobą. Z drugiej strony nie umiał się z nią obchodzić, byłby więc zażądał przed odjazdem, żebym mu to pokazał. Jak się ta sprawa miała w rzeczywistości, na to trzeba było zaczekać. Jeśli zabrał sztuciec, to rozumiało się samo przez się, że musiałem wpierw udać się za nim, aniżeli za Santerem.
Nastąpiła wreszcie zmiana straży, której dokonał „Jedno Pióro“. Był poważny, lecz przy tem uprzejmy dla mnie i sam mnie odwiązał, sądząc, że tamci gotowi nie uwzględnić ran na rękach, sięgających prawie aż do kości. Położyłem się między czterema palami i wyjąłem przytem niepostrzeżenie prawą ręką nożyk z lewego rękawa. Następnie podałem lewą rękę, żeby mi na nią założyli pętlę. Gdy się to stało i gdy mieli już rękę przywiązać do pala, udałem, że rzemień sprawił mi ból w ranie i jak to się czyni zwykle w bolu, przytknąłem ją po-
Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/244
Ta strona została uwierzytelniona.
— 492 —