Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/256

Ta strona została uwierzytelniona.
—   502   —

— Wiedzieliśmy o tem, lecz Pida musi życie narazić, by odzyskać lek. Chcieliśmy podejść do puebla w nadziei, że uda się nam schwycić Santera.
— To wam teraz przyjdzie łatwiej, ponieważ ja odwrócę od was niebezpieczeństwo. Mogę was jednak tylko wtedy obronić, jeśli będziesz moim przyjacielem i bratem. Zsiadaj! Wypalimy z sobą fajkę pokoju.
— Uff! Czy wielki wojownik Old Shatterhand, który bez wszelkiej pomocy umknął z naszej niewoli, uważa Pidę za godnego swej przyjaźni i braterstwa?
— Tak, ale spiesz się, żeby wojownicy Apaczów nie stracili cierpliwości!
Zsiadłszy z koni, wypaliliśmy fajkę pokoju w sposób przepisany. Teraz kazałem Pidzie zostać na miejscu i czekać na moje skinienie. Następnie znów dosiadłem konia i podjechałem ku Apaczom, którym tymczasem Yato-ka opowiedział o naszem spotkaniu i o moich zamiarach. Trzymając konie za uzdy, utworzyli oni koło, w którem stał Till-lata.
Znałem dobrze tego Apacza. Był wprawdzie ambitny, ale dla mnie zawsze przychylny, liczyłem więc na to, że nie natrafię u niego na opór w sprawie Pidy. Podałem mu rękę, pozdrawiając uprzejmie i zacząłem układy:
— Old Shatterhand przybywa bez wodza Apaczów, Winnetou. Moi czerwoni bracia zechcą się zapewne dodowiedzieć czegoś bliższego o śmierci tego słynnego wojownika, a ja im wszystko opowiem. Teraz jednak pragnę z nimi pomówić o Keiowehach, od których przybywam.
— Wiem od Yato-ka, czego Old Shatterhand żąda — odrzekł „Krwawa Ręka“.
— I cóż ty na to?
— Old Shatterhand jest wodzem Apaczów, którzy szanują jego wolę. Niechaj tych dziesięciu wojowników powróci natychmiast do swojej wsi, a my nie uczynimy im nic złego.
— A ich młody wódz Pida?