Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/257

Ta strona została uwierzytelniona.
—   503   —

— Widziałem, że palił z Old Shatterhandem fajkę pokoju. Niech jedzie z nami i będzie naszym gościem, dopóki sobie tego życzysz, a potem będzie znów naszym wrogiem.
— Dobrze! Zgadzam się na to. Wojownicy Apaczów powrócą ze mną, by pochwycić mordercę Inczu-czuny i jego córki. Gdy się to stanie, odprowadzę ich do grobu zmarłego wodza Winnetou.
— Howgh! — odpowiedział Till-lata, kładąc swoją prawą rękę na mojej.
Wobec tego skinąłem na Pidę, który przyjął warunek Till-laty i odesłał swoich Keiowehów. Następnie ruszyliśmy w dalszą drogą w dół rzeki Rio Pecos, a pod wieczór rozłożyliśmy się obozem.
Ponieważ znajdowaliśmy się na terytoryum Apaczów, przeto mogliśmy rozniecić ognisko. Usiadłszy dokoła niego zjedliśmy wieczerzę, poczem ja opowiedziałem obszernie o śmierci Winnetou. Opowiadanie wywarło głębokie wrażenie na słuchaczach. Oni siedzieli przez jakiś czas w milczeniu, a potem zaczęli z żalem wspominać o niektórych wypadkach z życia ukochanego i uwielbianego wodza. Mnie zdawało się przy tem, że jeszcze raz przeżywam śmierć Winnetou. Kiedy wszyscy już spali, ja leżałem jeszcze długo, nie mogąc zasnąć. Myślałem o jego testamencie i o tem złocie, o którem była w nim mowa. Potem przyśniło mi się to złoto, a sen był straszny. Połyskliwy kruszec leżał wysoko nad krawędzią głębokiej przepaści, a Santer zsypywał go na dół. Chciałem na to nie pozwolić, starałem się skarb ocalić, walczyłem z Santerem, lecz nie mogłem go pokonać. Wtem ziemia zatrzeszczała pod nami; ja odskoczyłem, a Santer runął razem ze złotem w zionącą pod nim otchłań. Zbudziłem się cały mokry od potu. Sen mara, Bóg wiara, ale przez cały następny dzień nie mogłem się pozbyć uczucia, że to nie był sen zwykły. A jednak tak łatwo było go wytłómaczyć!
Jechaliśmy bardzo szybko i zatrzymaliśmy się tylko