dlowe z Tunisem i poczynić wielkie zakupy skór. A więc to niespodziane podobieństwo bardzo mi dogodzi.
— Byłby to świetny pomysł, — rzekł wrzekomy Hunter, zastanawiając się, — gdyby nie — — gdyby — —
— No cóż? Gdyby nie... — o czem pan myśli?
— Gdyby nie było bardzo ważnej wątpliwości.
— Jakiej wątpliwości?
— Przypuszczam, że chce pan zostawić Krüger-beja w przekonaniu, iż jesteś Kara ben Nemzi?
— Tak.
— A przytem chce pan wykorzystać to dla nawiązania stosunków handlowyćh przez pana — Mr. Jonesa. Jakże pan to połączy? Wszak nie możesz być Mr. Jonesem i jednocześnie uchodzić za Kara ben Nemzi?
— Tak też nie będzie. Sprzeczność ta da się łatwo pogodzić. Jestem Kara ben Nemzi. Mr. Jones jest moim przyjacielem i powierzył mi przedstawicielstwo swoich interesów. Czy pan mnie rozumie?
— Tak. Istotnie, to jest wyjście. Ale wątpię, czy się panu uda, gdyż nie potrafi pan do końca odgrywać roli Kara ben Nemzi.
— Śmiem być innego zdania.
— Niesłusznie. Waży się pan na niebezpieczeństwo, które możesz przypłacić życiem. Jest to nietylko możliwe, ale i wielce prawdopodobne, że zostanie pan zdemaskowany.
Strona:PL Karol May - Winnetou w Afryce.djvu/126
Ta strona została uwierzytelniona.