— Tak, jest pan miljonerem. Jest pan tym, co nazywają w naszym kraju królem naftowym. To znaczy, żeś nie jest jeszcze, lecz że nim będziesz. Nie starcza być posiadaczem terenów naftowych, trzeba naftę wydobyć i przerabiać na pieniądze.
— Wydobyć?
— Tak, zapomocą odpowiednich maszyn. A maszyny są drogie.
— A zatem nie zostanę miljonerem... Skąd wezmę dosyć pieniędzy na maszyny?
— Drogi sąsiedzie, nie bądźcie takim krótkowidzem. Nie potrzebuje pan pieniędzy. Ani grosza. Niech pan tylko da ogłoszenie, a natychmiast zjawi się stu, a nawet więcej finansistów, skorych do przekazania panu swoich kas.
— To prawda. Ja też tak myślę.
— Ale ci ludzie nie są bezinteresowni. Będzie pan musiał ustąpić im wielu, bardzo wielu przywilejów. Znam jednak jednego, który nie będzie z pana zdzierał po uszy, jak tamci.
— Któż to?
— To ja, stary Ackermann. Będę z panem postępował uczciwie, po sąsiedzku. Czy chce pan spróbować?
— Czemu nie? Ale czy posiada pan odpowiednie fundusze?
— Ja już zbiorę, niech się pan o to nie troszczy! A jeśli nawet mego majątku nie starczy, wydostanę tani kredyt, podczas gdy inni finansiści postawią panu wygórowane warunki. Niech pan się zastanowi nad
Strona:PL Karol May - Winnetou w Afryce.djvu/31
Ta strona została uwierzytelniona.