Strona:PL Karol May - Winnetou w Afryce.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

szek, powtarzał za mną wszystko, co nagrywałem, a córka Marta posiadała wielce obiecujący głos, który mógł, niestety, zmarnieć z braku środków do nauki. Postanowiłem zaopiekować się nimi i po powrocie do Drezna poleciłem ich znajomemu dyrygentowi, który uczył mnie niegdyś muzyki. Wskutek jego zabiegów kilku zamożnych miłośników muzyki złożyło się na edukację zdolnych dzieci. Sprowadziliśmy rodzeństwo do Drezna. Wspomniany dyrygent sam się przyłożył do ich wykształcenia, a ja także, skoro wracałem z podróży, poświęcałem im wiele czasu. Nie zawiedli też naszych nadziei. Niebawem Franciszek wstąpił jako pierwszy skrzypek do pierwszorzędnej orkiestry, Marta zaś została ulubienicą wyborowej pobliczności. Zarabiali już tyle, że mogli wspierać swoich biednych rodziców i starą babkę. Po pewnym czasie Franciszek wystąpił z orkiestry, aby się oddać poważniejszym studjom. Pragnął zostać wirtuozem — posiadał ku temu odpowiednie zdolności, a także żelazną wytrwałość i pilność. Liczył na pomoc dotychczasowych opiekunów oraz na zarobki swej siostry, której uroda dzięki dostatkom rozwinęła się przepysznie. Oboje obdarzali mnie szczególną wdzięcznością, nazywając swoim odkrywcą, i za każdym moim pobytem dawali temu wyraz w sposób, zaiste wzruszający.
Marta miała wielu gorących wielbicieli. Mogła niejednokrotnie doskonale wyjść zamąż — ale ona żyła tylko dla rodziców i brata.
Nawiasem mówiąc, jeszcze dawniej dowiedziała się od babki, że tej syn, a zatem wuj rodzeństwa, wy-