Strona:PL Karol May - Winnetou w Afryce.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

czynne, gdy do naszego pokoju wszedł gospodarz i zameldował:
— Dwaj obcy przyszli do pana.
— Któż to?
— Nie znam ich. Jeden jest młodym bardzo przystojnym mężczyzną, drugi zaś zupełnie ciemnoskóry. Nie mówi nic, nie zdjął nawet kapelusza, a oglądał mnie tak, że mi się nieswojo zrobiło.
Szarlieh! — rozległo się z poza odemkniętych drzwi.
Skoczyłem na równe nogi. To Winnetou zwykł tak wymawiać moje imię! — — I oto stał tutaj, za drzwiami! Winnetou, najznakomitszy wódz Apaczów w Dreznie! I jakże wyglądał ten niezwyciężony wojownik! Ciemne spodnie i ciemna przepasana kamizelka, krótki surdut, w ręce mocna laska, na głowie wysoki cylinder, którego nie zdejmował. — Opowiadam to wszystko w skrócie. Mogę chyba nie nadmieniać, że moje zdziwienie, moje oszołomienie było niemniejsze, niż mój zachwyt.
Skoczyłem ku Winnetou, on zaś ku mnie. Padliśmy sobie w objęcia, całując się i w przerwach spoglądając na siebie, poczem wybuchnęliśmy głośnym śmiechem, co się Apaczowi pierwszy raz zdarzyło. Wygląd jego Old Shatterhanda był tak potulny, a postać najmężniejszego wojownika Apaczów tak łagodna i śmieszna, że trzeba było być czarodziejem, aby móc się powstrzymać od śmiechu.
Winnetou nie czekał powrotu gospodarza — poszedł za nim. Teraz zbliżył się również drugi męż-